Łączna liczba wyświetleń

środa, 5 września 2012

Rozdział 19

            Przez okno zaczęło wpadać poranne słońce prosto na twarz Kushiny. Lekko poruszyła się na łóżku, rozchylając przy tym powieki. Minato leżał obok niej, delikatnie obejmując ją ramieniem. Wyglądał jak anioł z tymi blond włosami. Powoli wysunęła się z jego objęcia. Okryła się szczelnie kocem i cicho wymknęła się do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi, usiadła na podłodze. Przed oczami przemknęły jej obrazy z zeszłej nocy. Nie spodziewała się, że będzie to takie przyjemne. Minato był bardzo delikatny i nie spieszył się z niczym. Na samą myśl, cała jej twarz zapłonęła.
- Kushina? - usłyszała ciche pukanie do łazienki - Wszystko w porządku?
- Tak - zawołała - Zaraz wyjdę.
           Słyszała, jak Namikaze odchodzi spod drzwi. Umyła twarz i poczekała aż twarz nabierze normalnych kolorów. Poprawiła koc na sobie i wyszła z łazienki. Minato leżał na łóżku. Miał zamknięte oczy. Bezszelestnie położyła się koło niego. Chłopak od razu otworzył oczy i przygarnął z uśmiechem Kushinę do siebie. Pocałował ją w czoło.
- Kocham cię skarbie - powiedział zgarniając jej włosy z oczu
- Ja ciebie też - wyszeptała
- Żałuję, że przez tą wojnę nie możemy być cały czas ze sobą - wyznał - Ale obiecuję, że jak to wszystko się skończy, obwieścimy wszystkim nasze małżeństwo. 
- Małżeństwo? - zdziwiła się Kushina - Nie pamiętam żadnej ceremonii.
- W Konoha jest takie prawo, które mówi, że stosunek pieczętuje małżeństwo - wyjaśnił - Dlatego mówiłem tobie, że już nigdy nie wypuszczę ciebie z ramion. Tylko śmierć może to rozerwać.
- Dziwne prawo - powiedziała dziewczyna - Ale mi to na rękę.
              Podniosła głowę do góry i pocałowała go w usta. I cała gra zaczęła się od początku. Kiedy byli już zupełnie nadzy, usłyszeli natarczywe pukanie do drzwi. Minato podniósł głowę i głośno przeklął. Szybko zerwał się z łóżka i założył szlafrok. Pukanie robiło się coraz głośniejsze. Chłopak spojrzał jeszcze raz na Kushinę i wyszedł z pokoju. Dziewczyna dokładanie słyszała otwierane drzwi i podniesione głosy. Ktoś musiał być bardzo zdenerwowany. Raptownie okryła się prześcieradłem. Cicho wyszła z pokoju i przystanęła na progu kuchni tak żeby osoba, która przyszła jej nie widziała ale za to żeby dobrze słyszała rozmowę.
- Jesteście pewni? - zapytał się Minato
- Tak - odrzekła jakaś dziewczyna - Dlatego Tsunade-sama przysłała mnie po Kuschinę-sama.
- Przyślę ją do ciebie - obiecał - Tylko muszę ją obudzić.
            Kushina nie czekała na nic więcej. Bezszelestnie wycofała się i poszła do swojego pokoju ubrać się. Nie podobał się jej ton głosu tej dziewczyny. Miała złe przeczucia. Kiedy była już gotowa, odwróciła się. Minato stał w drzwiach.
- Słyszałaś? - zapytał niepewnie
- Nie wszystko - wyznała - Wiem, że sytuacja jest poważna. Prawda?
- Tak - zgodził się - Tsunade potrzebuje twojej pomocy. Jedna z grup wpadła w zasadzkę i stała się zakładnikami. Chcą ich odbić ale potrzebują twojej pomocy.
- Tak właśnie myślałam - powiedziała - Jestem już gotowa.
- Żałuję, że nie mogę wyruszyć z tobą - wyznał - Byłbym wtedy spokojniejszy. Ale mnie wysyłają w zupełnie innym kierunku.
- Nic mi nie będzie - uśmiechnęła się do niego szeroko - Przecież wiesz, że nie jestem taka słaba. I nie tak łatwo mnie pokonać.
- Wiem - zgodził się - Ale twoje wpadanie w tarapaty mnie przeraża.
- Oj nie przesadzaj - żachnęła się - Będę uważać. Gdzie mam się stawić?
- Przy szpitalu - powiedział z westchnieniem
- No to lecę - rzekła i podeszła do niego i pocałowała go na pożegnanie
          Przytuliła go mocno. Jeszcze chwilę się żegnali. Po czym dziewczyna wyszła z mieszkania. Od razu ruszyła pod szpital. Stała tak grupa trzy osobowa. Nie rozpoznała nikogo z niej.
- Dzień dobry Kushina-sama - odezwała się jedyna dziewczyna w grupie.
          Kushina rozpoznała ją po głosie, była to dziewczyna, która przyszła do ich mieszkania .
 - Czekamy na dyspozycje - dodała
- Nie rozumiem - wyznała szybko Uzumaki - Miałam się tu stawić. Nie jestem wtajemniczona dokładnie w cel misji.
- Oto zarządzenie od Tsunade-sama - powiedział mężczyzna stojący obok niej
           Był zdecydowanie starszy od niej. Mógłby być nawet jej ojcem . Wzięła od niego zwój. Szybko przeleciała wzrokiem po rozkazach. Sytuacja nie wyglądała tam za ciekawie. Przeanalizowała plan działania. Szkoda że nie była w tym tak dobra jak Minato. Nie lubiła dowodzić grupą. Czuła się wtedy za nią po części odpowiedzialna. Czemu Tsunade zawsze jej to robiła? Od razu zaznajomiła grupę ze swoim planem. Wyruszyli chwilę po tym. Droga miała zająć im co najmniej trzy dni. Co jakiś czas robili sobie krótkie przerwy. Nie była to dobra grupa. Nikt z nikim nie rozmawiał. Każdy dokładnie ważył to co mówił. Tak jakby bali się, że ktoś to wykorzysta. Kushina kilka razy próbowała nawiązać z nimi rozmowę. Ale odpowiedzi były zdawkowe. W końcu dała za wygraną i przez ostatnie dwa dni podróżowali w milczeniu. Kiedy dotarli na miejsce, czekała tam na nich Tsanade.
- Nareszcie - zawołała na ich widok
- Przybyliśmy najszybciej jak się dało - powiedziała Kushina próbując złapać oddech
- Jak droga? - zapytała wnuczka Pierwszego
- Bezproblemowo - wyznała Uzumaki - Tylko nie wiem czy dobór drużyny jest dobry. Próbowałam jakoś połączyć ich w grupę ale bezskutecznie.
           Tsunade zmierzyła ich wzrokiem. Kushina wiedziała już co to znaczy. Osunęła się na bezpieczną odległość. Dobrze, że tak się oddaliła. Tsunade zaczęła krzyczeć. Cała grupa ustawiła się od razu do pionu. Widać było, że mają respekt do tej kobiety. Nieźle ich wyszkoliła
- No to skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy - powiedziała Tsunade ostrym głosem - To zajmiemy się teraz poważnymi problemami.
           Wnuczka Pierwszego objaśniła im cel misji. Miał on zająć im jakiś czas. Jedna z grup dostała się do niewoli. Ich drużyna ma pomóc w odbiciu ich. Nie będzie to proste zadanie. Akcja ma rozpocząć się zaraz po zmroku. Mieli przed sobą jeszcze kilka godzin. Kushina postanowiła trochę się przespać. Czuła się strasznie zmęczona. Rozłożyła swoje rzeczy pod drzewem i wsunęła się w miękki pokrowiec. Sen przyszedł szybko. Był dla niej jak zbawienie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie miewała koszmarów. Nie śniła się jej ani płonąca Uzugarkure ani widoki z pola bitwy.
           Ze snu wyrwały ją mocne szarpnięcia. Raptownie otworzyła oczy i zerwała się na nogi. Koło niej stał członek jej drużyny.
- Co się stało? - zapytała rozglądając się dookoła
- Wyruszamy - wyznał szczędząc słów
- Już się zbieram - wyjąkała
          Cała zrobiła się czerwona. Jak mogła nie usłyszeć, że inni są już gotowi do drogi. Spała tak twardo. Zbeształa siebie w myślach. Szybko zgarnęła swoje rzeczy i pobiegła za resztą drużyny. Biegli między drzewami. Na znak Tsunade, wszyscy się zatrzymali. Blondynka podzieliła ich na pod drużyny. Kushina miała być z chłopakiem, który wyrwał ją z letargu. Zmierzył od razu ją wzrokiem aż po plecach przeszły jej ciarki. Ale poszła za nim na wyznaczone miejsce. Na sygnał dany przez Tsunade ruszyli do ataku. Ich priorytetem było wydostanie jeńców, starając ponieść jak najmniejsze straty. Uzumaki bezszelestnie przedarła się ze swoim partnerem przez zabezpieczenia. Pozostali ruszyli z innych stron. Przed sobą wyczuła kilku przeciwników. Byli zapewne na warcie. Jej partner niepostrzeżenie obezwładnił ich i bez mrugnięcia okiem zabił. Pobiegli dalej likwidując resztę strażników. Ostrożnie wtargnęli do fortecy. Z tego co mówiła Tsunade tylko dwie grupy dwuosobowe miały wejść po jeńców. Reszta miała ich osłaniać z zewnątrz. Kushina biegiem zaczęła przeszukiwać pomieszczenia. Gdzieś musieli trzymać przecież więźniów. Nagle natrafiła na znajomą chakre. Rozejrzała się dookoła. Skupiła się i poszła w znajomym kierunku. Uchyliła pobliskie drzwi i zajrzała do środka.
- Dan? - zapytała niepewnie
         Narzeczony Tsunade leżał nieruchomo na ziemi. Kushina podeszła do niego i sprawdziła puls. Żył. Całe szczęście. Na brzuchu miał ostre cięcia. Spróbowała go ocucić lecz bez skutecznie. Nie chciała tutaj używać medycznego jutsu bo wróg by ją wtedy wyczuł. W kącie zauważyła jeszcze kilka osób. Podeszła do nich. Kontaktowali. Przekonała ich żeby poszli za nią. Nie musiała ich długo namawiać. Dźwignęła Dana i wyniosła na korytarz. Biegła z nim. Po korytarzu odbijało się echo ich kroków. Za którymś zakrętem natrafiła na swojego partnera. Pomógł jej nieść Katō. Gdzieś w oddali usłyszeli krzyki.
- Szybciej - powiedział chłopak - Chyba odkryli naszą obecność.
         Kushina poprawiła ramię Dana na swoich barkach i pobiegła ile miała tylko sił. Za sobą słyszeli coraz głośniejsze krzyki i tupania nogami. Nagle za rogu wyskoczył na nich jakiś mężczyzna. Wpadł dosłownie na nich i przewrócił ich.
- Zabieraj go stąd! - krzyknęła Uzumaki - Ja się nim zajmę i potem do was dołączę.
- Ale Tsubade-sama zabroniła nam się rozdzielać - przypomniał chłopak
- Jej tu nie ma - warknęła Kushina - Pośpiesz się. Jeńcy są najważniejsi.
          Partner zawahał się. Ale ostatecznie wypełnił polecenie Dziewczyna zaatakowała przeciwnika, który już wstawał na nogi. Wykonała szybką pieczęć i w powietrzu zawirowało powietrze tworząc falę uderzeniową. Kątem oka zauważyła, że członek jej drużyny już zniknął za rogiem. Zaraz pewnie wydostaną się na zewnątrz i Tsunade będzie mogła pomóc Danowi. Ta chwila nieuwagi kosztowała ją dość sporo. Nim się zorientowała została otoczona. Przeklęła pod nosem. Jedyną jej drogą ucieczki było pobliskie okno. Ale na swoje nieszczęście nie wiedziała co się za nim mieści. Postanowiła jednak zaryzykować. Powoli zaczęła się cofać w jego stronę. W myślach planowała skok tyłem i saldo. Już miała to zrobić, gdy z prawej strony coś jej śmignęło. Nie zdążyła się od tego uchylić. Przez prawe udo przeszła jej gruba włócznia. Przeszył ją ból. Próbowała powstrzymać falę bólu, który nią wstrząsnął. Warknęła na osobę, która w nią rzuciła. Był to kilka lat starszy od niej chłopak. Spojrzał na nią przenikliwie, koncentrując na niej swój wzrok. Patrzyła na niego jak zaczarowana. W jego szare oczy. I wtedy to poczuła. Silny, mentalny atak. W głowie zaczęło jej szumieć. Czuła jak ciśnienie narasta powodując ból. Jakby igły wbijały się w nią z dużą prędkością. Krzyknęła na całe gardło i upadła na ziemie. Nie potrafiła zapanować na drganiami ciała. Z każdą chwilą ból był nie do zniesienia. W duchu modliła się o śmierć. Kiedy wszystko ustało, z trudem łapała powietrze. Wszystko ją bolało. Ledwo mogła otworzyć oczy. Kiedy tego dokonała, przycisnęła rękę do krwawiącego uda. Straciła dużo krwi. Po chwili ujrzała na sobą szarookiego chłopaka. Chciała na niego spojrzeć lecz wzrok tracił na wyrazistości. Jego twarz nie wyrażała nic poza złością. Zamknęła oczy, czekając na cios. Gdy nastał, w bólu otuliła ją mgiełka, która koiła jej mękę. Zanim odpłynęła w niebyt, poczuła, jak ktoś ją podnosi. Nie oznaczało to dla niej nic dobrego.

1 komentarz:

  1. supr notka. Uwielbiam to jak piszesz. i oczywiście nie mogę doczekać się następnej notki. Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń