Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 czerwca 2011

Rozdział 3

          Śniła się jej wioska. Widziała roześmiane twarze rodziny, przyjaciół i innych mieszkańców. Koło niej stali jej uczniowie. Zawsze była z nich dumna. Chwilę później ich twarze stały się krwawe i zapłakane. Nie potrafiła patrzeć na cierpienie tych ludzi. Próbowała im jakoś pomóc, ale nie udało się jej. Wszystko zniknęło wraz z wybuchem.
           Z krzykiem zerwała się z łóżka. Po policzkach spływały jej łzy. Zakryła twarz rękoma. Nie mogła sobie darować, że okazała się taka słaba i pozwoliła na dokonanie masakry w wiosce. Przecież stać było ją na wiele więcej. Poczuła, jak ktoś otacza ją ramionami i tym samym dodaje jej otuchy. Następnie została delikatnie ułożona na poduszki. Przed Kushiną stanęła śliczna dwunastolatka o brąz włosach i oczach. Na policzkach miała dwa fioletowe paski. Zapewne świadczyły o przy należności do jakiegoś klanu.
- Cześć - przywitała się dziewczynka - Jestem Rin i opiekuję się tobą.
- Cześć - odrzekła Czerwonowłosa - Możesz mówić do mnie Kushina
- Ładne brzmi twoje imię Kushina-san - stwierdziła
- Twoje również - powiedziała Kushina i zaczęła podleczać bolące ramię. Chociaż tyle mogła zrobić żeby złagodzić ból.
- Wow! - krzyknęła dziewczynka - Jesteś medic-ninja?
- No tak - zgodziła się Uzumaki
- Pokażesz mi jak to robić? - zapytała się Rin - Też staram się zostać medycznym shinobi.
- Może niech lepiej pomoże tobie w tym twój mistrz - za proponowała Kushina - Ja nikogo już nie chcę uczyć.
         Czerwonowłosa ułożyła się wygodniej na poduszkach. Przed oczami pojawiły się twarze jej uczniów. Uczniów, którym przekazywała tajemnice życia shinobi. Uczniów, których uczyła ninjutsu i taijutsu. A teraz ich nie ma. Nie chce ponownie tego przeżywać. Zresztą nie chciała również poświęcać się dla obcej wioski.
          Zabieg odbył się dwa dni później. Okazał się on trudny. Nie tylko dla medyków ale i dla samej Kushiny. Przez pewien czas nie potrafiła się samodzielnie poruszyć. To bolało chyba najbardziej jej dumę. Nie lubiła być dla nikogo ciężarem. Dopiero po dwóch tygodniach odzyskała sprawność w kończynach. Mimo wszystko kręgosłup dalej ją bolał. Medycy twierdzili, że to normalne i nie powinna się forsować. Upierali się, że z czasem o przejdzie. Rzeczywiście po miesiącu żmudnych ćwiczeń, wszystko wróciło do normy. Po opuszczeniu szpitala, dostała mieszkanie od Hokage. Wszyscy byli dla niej bardzo życzliwi, ale to i tak nie zmieniło nastawienia dziewczyny. Ciągle była nie ufała tej wiosce i ludziom mieszkającym w niej. Na początku jej osoba budziła pewne zaciekawienie w społeczności, ale minęło ono tak szybko jak się pojawiło.
           Po dwóch miesiącach po zabiegu, dostała wezwanie do biura Kage. Poszła na nie z godnie z planem. Gdy stanęła przed drzwiami głowy wioski, gdy wybiła czternasta. Co za punktualność - pomyślała. Zapukała a następnie weszła do środka.
- Witam cię Kushina-chan - przywitał ją mężczyzna
- Dzień dobry Hokage-sama - odrzekła - Coś się stało?
- Przebywasz u nas już trochę czasu - zaczął staruszek - Wydaje mi się, że najwyższa pora przydzielić tobie jakąś drużynę. Rozmawiałem już o tym z Tsunade. Twierdzi, że nic nie stoi na przeszkodzie. A myślę, że pieniądze też się tobie przydadzą.
           Kushina przez chwilę bacznie obserwowała mężczyznę. Rzeczywiście już sama o tym myślała. Ale z drugiej strony bała się. Nie wiedziała, bowiem czego może się spodziewać po nowej drużynie.
- Kiedy mam ich poznać? - zapytała się
- Powinni już czekać przed biurem - odrzekł z uśmiechem - Na razie macie się zapoznać, razem potrenować i zgrać się. Potem pomyślimy co dalej.
- Hai! - odkrzyknęła Kushina
- A teraz możesz już iść - powiedział Hokage - Powodzenia.
             Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa. Nie miała innego wyjścia. Musiała spotkać się z nową drużyną. Ten stary dziadyga to wszystko ukartował i najwidoczniej miał z tego niezły ubaw. Ale nie wziął pod uwagę jednej najważniejszej rzeczy. Przecież ona ich nie znała i nie wiedziała jakie mają zwyczaje a nawet co ich najbardziej drażni. Jest pewna, że przez jakiś czas będzie im ostro wchodziła na odciski. No cóż zapowiadał się ciężki dzień. Powolnym krokiem wyszła z biura Kage. Przed budynkiem stało dwóch chłopaków. Byli trochę starsi od niej. Podeszła do nich. 
- Kon'nichiwa - przywitała ich - Jestem Kushina Uzumaki i chyba na mnie czekacie.
- Tak - zgodził się jeden z nich - Ja jestem Miku Kimuri a to jest Jou Nu.
- Miło was poznać - powiedziała z uśmiechem
- Mogłaś się trochę pośpieszyć - zauważył ten drugi
- Przepraszam Jou Nu-chan - powiedziała spokojnie Kushina z lekką nutą sarkazmu - Nie wiedziałam, że jesteś taki wrażli na punktualność. Nie chcę już kłopotów na samym początku, więc postaram się następnym razem przyjść punktualnie.
- Dobra dajcie spokój - poprosił Miku - Dzisiaj będziemy się poznawać. Najpierw zrobimy trening i zobaczymy kogo na ile stać.
          Czerwonowłosa nic nie powiedziała na to. Poszli przez wioskę wchodząc na specjalne pole treningowe. Było ono dość duże. Dziewczyna zaczęła się rozgrzewać. Nie chciała się już uszkodzić na pierwszym treningu. Po chwili była już gotowa. 
- Najpierw zobaczymy, jak radzisz sobie z Jou - powiedział Miku - A potem się zobaczy. 
- No dobra - zgodziła się Czerwonowłosa - To zaczynajmy.
           Od razu wyciągnęła dwa kunaie i rzuciła w stronę przeciwnika. Następnie szybko pobiegła przed siebie, wykonując pieczęcie "Suiton". Na szczęście miała przy sobie zwój z elementem wody. Urzyła go do ataku i utworzyła wodnego smoka. Ruszył on wprost na Jou. Chłopak nie został jej dłużny i użył Raton. Gdy tylko Kushina to zauważyła, neutralizowała swoją technikę i urzyła wietrznego tornada. Było jednak już za późno. Błyskawica dosięgnęła jej. Przez ciało przeszedł ją prąd. Ból był tak silny, że aż upadła i zaczęła się wić. 
- Gha! - krzyknęła i wygięła się w łuk
- Jou starczy! - krzyknął Miku podbiegając do dziewczyny - Słyszysz co mówię?
            Nu dezaktywował technikę i ruszył za przyjacielem. Kushina próbowała zapanować nad drganiami. Powoli wstała na nogi. 
- Nie przerywajmy - poprosiła
- Powinnaś iść do szpitala - zaczął Kimuri
- Nic mi nie jest - warknęła Kushina - Kontynuujmy
             Ja mu jeszcze pokaże - pomyślała z goryczą - Pożałuje, że tak mnie potraktował. Wykonała pieczęć do wietrznego smoka. Puściła go na Jou. Następnie za nim rzuciła kunaie oraz shurikeny. Do niektórych przyczepiła cieniutkie sznurki Chakry. Chłopak uniknął wszystkich ciosów. Kushina uśmiechnęła się pod nosem. Lekko pociągnęła za sznurki. Jeden z kunai'ów ugodził mocno Nu w udo. Z rany zaczęła mocno cieknąć krew.Czerwonowłosa nie chciała posunąć się aż tak daleko. Z przerażeniem podbiegła do chłopaka. 
- Pokaż - poleciła - Pomogę tobie.
- Zabierz łapska - warknął Jou - Zrobiłaś to specjalnie. Prawda?
- Nie gadaj bzdur - powiedziała i zaczęła leczyć ranę
           Na szczęście nie okazała się poważna. Po chwili było już po wszystkim. Ponownie stanęli na przeciwko siebie. Ale drogę zagrodził im Miku.
- To nie miał być pojedynek tylko trening - przypomniał - Skoro tego nie rozumiecie to kończymy na dzisiaj. 
- Jak śmiesz nam przerywać? - zapytał się Kushina - Już prawie go pokonałam.
- Spójrz na siebie i zobacz jak wyglądasz - polecił Kimuri - Ledwo trzymasz się na nogach. Przestań zachowywać się jak dziecko.
- Faceci! - krzyknęła
             Skoro to na dzisiaj był koniec, zaczęła podleczać swoje rany. Nie zajęło jej do dużo czasu.
- Wszystko w porządku? - zapytał się Miku - Może ktoś powinien zobaczyć te rany?
- Jakbyś nie zauważył, to jestem medic-ninja i poradzę sobie sama - powiedziała ze złością
- Dobra poczekamy na ciebie a potem odprowadzimy do domu - za proponował Jou
- Na prawdę nie musicie - powiedziała Kushina 
- Na tym przecież polega praca zespołowa - zauważył Kimuri
- No właśnie - przytaknął Nu - Świetnie walczysz. Cieszę się, że jesteś w naszej drużynie - dodał
- Dzięki - powiedziała z uśmiechem Uzumaki
             Chwilę później razem ruszyli przez wioskę. Ulice powoli zaczęły pustoszyć. Tak jak powiedział Jou, odprowadzili ją pod same drzwi. Żegnając się, ustalili, że spotkają się nazajutrz o ósmej i przećwiczą taktyki. Kushina cieszyła się, że jej nowa drużna to nawet sympatyczni goście.

sobota, 18 czerwca 2011

Rozdział 2

           Czuła się dziwnie. Pod sobą wyczuwała coś miękkiego. Był nawet dość delikatny. Czy to było niebo? - zapytała się sama siebie. A może trafiła do piekła za swoje zachowanie oraz chęć zabijania wrogów? Lekko otworzyła oczy. Wszędzie widziała biel. Aż od tego zakręciło się jej w głowie. Tak na pewno nie wyglądało niebo. Obok niej stała kroplówka. To nie było żadne pomieszczenie, które znajdowało się w Uzugarkure. Czyżby trafiła do niewoli? A co jak będą wyciągać z niej cenne informacje? Nie chciała zdradzać wioski. Powoli wstała. Zaczęło coraz mocniej kręcić się jej w głowie. Chwyciła się dwoma rękoma za głowę i poczekała aż objawy przejdą. Następnie odłączyła od siebie kroplówkę. Przeczytała z niej, że służyła do dostarczanie substancji odżywczych. Czyli jednak chcieli zachować ją przy życiu żeby potem wydobyć informacje. Nie mogła tutaj zostać ani chwili dłużej. Jej ubrania leżały w szafce koło łóżka. Szybko je wciągnęła i wyjrzała na korytarz. Znajdowało się tam zdecydowanie za dużo ludzi. Zamknęła drzwi i podeszła do okna. Otworzyła je i stanęła na parapecie. Odczekała chwilę rozglądając się na zewnątrz. Następnie wyskoczyła. Przeskakiwała z dachu na dach. Zeskakując z ostatniego najwyższego domu, chwyciła się gałęzi pobliskiego drzewa. Poczuła przenikliwy ból w prawym przedramieniu. Puściła się gałęzi i zaczęła spadać. Próbowała przyczepić się za pomocą Chakry do pnia nieszczęsnego drzewa. Ale nie udało się jej. Coraz szybciej zbliżała się do ziemi. Zakryła twarz rękoma, czekając na zderzenie z podłożem. Nagle poczuła, jak ktoś ją chwyta i ochrania przed zderzeniem. Nie otworzyła oczu od razu próbując prze zwyciężyć ból. Zaczęła głośno oddychać. Czuła, jak ktoś ostrożnie opiera ją o pień drzewa. Wtedy już otworzyła oczy. przed nią klęczał chłopak o blond włosach. Był może w jej wieku albo trochę starszy. Jej uwagę przykuły niebieskie oczy, wyrażały one samo dobro, chęć pomocy innym i ochronę ich. Coś w jej świadomości ostrzegało ją by dalej pozostała czujna. W końcu dalej przebywała na terytorium wroga. 
- W porządku? - zapytał się chłopak
- Tak - skłamała, w gruncie rzeczy ramię dalej ją mocno bolało.
- Jestem Minato Namikaze - powiedział podając jej rękę - A ty?
- Kushina - odrzekła ściskając jego prawą rękę a przy tym krzywiąc się - Przepraszam ale muszę już iść.
- Nie jesteś skąd, prawda? - nie dawał za wygraną
- Nie twój interes - warknęła Kushina opierając się prawą ręką o drzewo - Ghaa!
             Dziewczyna krzyknęła z bólu chwytając się za ramię. Nie wyglądało najlepiej. Jeszcze do końca się nie wyleczyło, a już je nadwyrężyła. Ciągle czuła wzrok Minato na swoim ciele. Odwróciła się do niego przodem.
- Czego chcesz? - zapytała z irytacją - Dziękuję za pomoc. A teraz dasz mi już spokój?
- Powinnaś z tym pójść do szpitala - za proponował Namikaze - Pokażę tobie jak tam trafić.
- Nie mam zamiaru tam ponownie trafić - wyszeptała do siebie
            Zaczęła leczyć ramię. Strasznie wolno to szło. Dodała więc do tego jeszcze więcej Chakry. I właśnie wtedy świat przed oczami zaczął się jej rozmazywać. Nie wiedziała co się dzieje. Złapała się dwoma rękoma za głowę i zaczęła nią kręcić. Czuła jak wszystkie siły ją opuszczają. Nogi się pod nią ugięły. Na szczęści Minato w ostatniej chwili ją chwycił. Chciała mu powiedzieć żeby jej nie dotykał. Jak on w ogóle śmiał ją dotknąć! Nie mogła puścić mu tego płazem. Ale było już za późno. Jej ciało otuliła mgiełka zapomnienia.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
             Czyżby przechodziła Déjà vu. Wszędzie widziała krew. Na rękach, ubraniu wokół siebie. W oddali dostrzegała zniszczone budynki. Tak to była jej wioska. Nieopodal widziała jak jej ojciec walczy. Ale po chwili upadł. Koło niego leżała jej matka. Zaczęła biec w ich stronę. Nagle przed nią stanął zamaskowany mężczyzna. Jak to możliwe, że go nie wyczuła? Czyżby aż tak była nierozważna? Przecież nie tego uczył ją ojciec. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, wbił w nią katane. Wytrysnęła z niej strumień krwi. Upadła na kolana. Czy to był jej koniec?
            Oczy same się jej otworzyły. Od razu podniosła się do pozycji siedzącej. Zrobiła to za szybko, ponieważ ramię dało się jej we znaki. Lekko je dotknęła. Było usztywnione. Mimo wszystko nadal bolało. Pogładziła je prawą dłonią. 
- Nie powinnaś tak gwałtownie się podnosić - usłyszała męski głos
             Od razu podniosła głowę. Na parapecie siedział Minato. Jak on zaczynał ją drażnić. Miała ochotę mu przyłożyć. 
- Mówiłam, że to nie twój interes - warknęła - Czemu nie dasz mi spokoju i sobie nie pójdziesz?
- Ponieważ zastanawiałem się kim możesz być - wyznał chłopak - Nie spodziewałem się, że to ty jesteś tą ocaloną z wioski Wiru.
- Przyszedłeś zobaczyć, jak wyglądam? - zapytała z kpiną Kushina - Jakbyś nie wiedział to nie jestem żadną małpą pokazową!
- Oj nie denerwuj się - poprosił Minato - Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu nie często spotyka się takie dziewczyny.
- Zamilcz! - krzyknęła wstając z łóżka - Ja ci zaraz pokażę jaką na prawdę jestem dziewczyną!
- Ej nie powinnaś wstawać - powiedział Namikaze ale było już za późno
            Kushina zrobiła kilka kroków i upadła na ziemię. Nogi same się pod nią ugięły. Co się dzieje - zastanawiała się. Przecież zawsze szybko dochodziłam do siebie po walkach. Więc dlaczego teraz jest inaczej? Z pomocą przyszedł jej Minato. Jednym sprawnym ruchem odgarnął jej długie czerwone włosy na bok i pomógł wstać. Następnie położył ją z powrotem do łóżka i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z jakąś kobietą w blond włosach. Miał je dość długie. Były pewnie dla wygody związane w dwa kucyki, a na środku ich długości przypięte były brązowe wstążki. 
- Jak się czujesz? - zapytała się, a Kushina zmierzyła ją nieufnym spojrzeniem - Jestem Tsunade i jestem tutaj głównym medykiem. Muszę przyznać, że byłaś ciężkim przypadkiem. Już myślałam, że się z tego nie wyliżesz. 
- Jak długo tutaj jestem? - zapytała się w Końcu Kushina
- Pomyślmy - zastanowiła się Tsunade - Jakieś cztery tygodnie byłaś w śpiączce, potem uciekłaś bez słowa - tu zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem - I byłaś nieprzytomna cztery dni. 
- Muszę wrócić do domu - zaczęła dziewczyna
- To nie możliwe - odrzekła kobieta 
- I tak nic ze mnie nie wyciągniecie! - Kushina krzyknęła na całe gardło - A przy najbliższej okazji i tak ucieknę!
- Gdzie? - zapytał spokojnie Tsunade - Twoja wioska została zniszczona. Nikt nie ocalał oprócz ciebie. Jeśli będziesz chciała, będziesz mogla zostać w Konoha. A jeśli nie, to zrobisz co będziesz chciała. 
- Zaraz, zaraz - przerwała jej Kushina - Jestem w Konohagarkure?
- A coś ty sobie myślała? - zapytała się z zażenowaniem Tsunade - Jakbyś była w niewoli to na pewno nie byłabyś tak traktowana.
- Tsunade-sama może przełożymy tą rozmowę na kiedy indziej? - wtrącił się Minato - Ona nie wygląda za dobrze.
- Och ty jak zawsze musisz się mieszać - powiedziała kobieta - Kushina-chan byłoby dobrze gdybyś nie wstawała z łóżka. A najlepiej byłoby gdybyś się nawet nie ruszała o ile jest to możliwe w twoim przypadku. 
- Dlaczego? - zapytała z niepokojem
- Po tym jak uciekłaś ze szpitala pomiędzy chrząstki w kręgosłupie dostały się odłamki kostek kręgosłupowych - zaczęła wyjaśniać Tsunade - To one naruszają nerw  rdzeniowy przez co masz problemy z chodzeniem. Skoro jesteś medic-ninja to powinnaś wiedzieć co to znaczy.
- Jak długo mam tak leżeć plackiem? - zapytała się dziewczyna 
- Dzień, może dwa - wyznała kobieta - Musimy poczekać aż moja uczennica Shizune przyniesie odpowiednie zioła.
- Aż dwa dni! - krzyknęła Kushina - Przecież ja tego nie wytrzymam!
- Będziesz musiała - powiedziała spokojnie Tsunade - Potraktuj to jako formę treningu. Minato-kun pomoże tobie w tym. Prawda?
- Ale Tsunade-san... - zaczął chłopak
- Przecież nie masz nic innego do roboty - stwierdziła medyczka 
- No już dobrze -zgodził się niepewnie Minato - Mogę się zgodzić na trzy godziny dziennie. Nie zapominaj Tsunade-sama, że mam swoich uczniów, którym muszę poświęcić czas.
- Wolę zostać sama - odezwała się nagle Kushina - Obiecuję, że nie będę się ruszać niepotrzebnie. A on - wskazała na Namikaze - Będzie mnie tylko denerwował.
- Mimo wszystko ktoś musi pilnować ciebie przed kolejną ucieczką - wyznała Tsunade - A teraz dam tobie coś na sen.
             Lekarka podeszła do niej i wstrzyknęła jej coś do żył. Po chwili powieki zaczęły jej ciążyć. Zamknęła oczy i pozwoliła się ponieść w objęcia Morfeusza.

sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 1

           Był to piękny słoneczny dzień. Kushina wstała, jak zawsze o tej samej porze. Od kilku tygodni do Uzugarkure docierały pogłoski o zbliżającym się ataku wioski Mgły. Ale nic takiego do tej pory się nie stało. Założyła swoją luźną koszulkę, sięgającą do połowy ud oraz przylegające do nóg spodenki. Powoli zeszła do kuchni. Matka krzątała się przy kuchence.
- Mamo, gdzie tata? - zapytała się Kushina rozglądając się po pomieszczeniu.
- Uzukage go wezwał - wyznała - Ponoć była to pilna sprawa.
- Ciekawe czego chciał - zastanawiała się dziewczyna
- Ty się już tym nie interesuj - zganiła ją matka - Zajmij się jedzeniem, a nie pakowaniem się co rusz w nowe kłopoty. Jak dziewczyna może być takim rozrabiaką!
            Kushina usiadła za stołem z miną zbitego psa. Wzięła do ręki pałeczki i zaczęła jeść. Nie znosiła, kiedy mama zachowywała się w ten sposób. I do tego zawsze wypominała jej zachowanie. Czasami wydawało się jej, że odziedziczyła właśnie po niej ten charakter.
             Nagle ni sąd ni zowąd wioską wstrząsną wybuch, a z okien powypadały szyby. Kushina zakryła głowę ramionami. Po chwili rozejrzała się po kuchni. Jej matka leżała na ziemi. Od razu do niej podbiegła. Powoli podniosła ją. Gdzie nigdzie pokazały się ślady zadrapań od szkła.
- Mamo jesteś cała? - zapytała się lekko potrząsając kobietą - Mamo?
- Co się dzieje? - zapytała się matka
- Nie wiem - wyznała dziewczyna - Zostań tutaj. Sprawdzę tylko co się dzieje.
- Uważaj na siebie - zawołała kobieta za wybiegającą córką
               Kushina wpadła do swojego pokoju i chwyciła swoją torbę z kunai'ami oraz shuriken'ami. Następnie wskoczyła na parapet i wyskoczyła przez okno. Wspięła się na pobliski dach. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wioska stała w płomieniach. Na miejscu biura Kage, została tylko wieka dziura. Och nie- powiedziała w myślach Czerwonowłosa. Od razu pobiegła w tamto miejsce. Wszędzie widziała rannych, którymi zajęli się już medic-ninja. Nie mogła im pomóc. Musiała najpierw znaleźć ojca. Podbiegła do ruin.
- Tato! - krzyczała na całe gardło - Tato!
- Kush... Kushina? - usłyszała cichy głos spod sterty gruzu.
                 Podbiegła do lekko ruszającego się kamienia. Z całych sił zaczęła odrzucać głazy. Mogła użyć jakieś techniki, która usunęłaby ten gruz, ale wtedy mogłaby narazić ojca. Wolała zrobić to ręcznie. Jej ręce zaczęły już krwawić od zadrapań. Po twarzy pociekły łzy. Po chwili wyciągnęła ojca z gruzowiska. Położyła go lekko na ziemi i zaczęła leczyć. Wszędzie była krew. Nie potrafiła jej zatamować. Dodała więcej chakry. Nagle poczuła dotyk dłoni ojca. Spojrzała na niego zapłakana.
- Wystarczy - wyszeptał - Nie marnuj energii a to co jest nieuniknione.
- Nie ojcze - zaprzeczyła ocierając łzy - Rana już prawie się zatamowała. Zaraz skończę.
- Zawsze byłaś silna i odważna - zaczął ojciec - Nigdy nie okazywałaś uczyć. Taki powinien być każdy Shinobi. Pamiętasz, jak byłaś największym rozrabiakom w okolicy?
- Tak - powiedziała dziewczyna
- Przez te wszystkie lata rozkwitłaś - dodał - Jestem z Ciebie dumny. Nawet nie wiesz jak bardzo. Chcę żeby moja córeczka była taka, jak jej matka. Proszę...
- Tato mów do mnie dalej - poprosiła, ale on zamknął oczy - Tato nie rób mi tego!
              Kushina dodała jeszcze więcej chakry. On nie mógł jej teraz zostawić. Przecież miała dopiero siedemnaście lat i potrzebowała ciągle jego wskazówek. Chciała żeby zobaczył, jak staje się Kage wioski. Po chwili serce jej ojca stanęło. Jako medic-ninja wiedziała co to oznacza. Nic już nie mogła zrobić. Z płaczem upadła na ciało ojca i głośno szlochała. Kiedy wstała, spojrzała się na ręce. Całe były we krwi. Zapłakała jeszcze głośniej. Usłyszała świst. Szybko odskoczyła. Shiuriken drasnął ją w policzek. Nie czekała na nic więcej. Wyciągnęła kunai'a z torby.
- Czego chcesz? - warknęła na zbliżającego się mężczyznę - Dlaczego atakujecie wioskę Wiru?
- A jak myślisz? - zapytał się i wykonał pieczęć - *Kaiton-Suno no Jutsu!
               W stronę Kushiny poleciały cienkie igły ognia. Zrobiła unik. Jej wietrzny smok na nic się tu nie przyda. Potrzebowała wody. Swój zwój z wodą zostawiła w domu. Skąd ją wziąć? Nie wiedziała skąd, ale poczuła silne uderzenie w kręgosłup. Jak to się stało? Przecież przeciwnika miała przed sobą. Straciła równowagę i upadła na ziemię. W jej stronę poleciała notka wybuchowa. Odskoczyła od niej. Nie zauważyła drugiego mężczyzny. Ten z kolei rzucił w nią łańcuch przeplatany shuriken'ami. Oplutł on jej całe ciało i wbił się w nie. Krzyknęła z bólu.
- Czy nie będzie szkoda zabijać takiej ślicznotki? - zapytał się ten drugi pociągając z całej siły za łańcuch - Zobacz jest całkiem niegroźna.
- Twarzyczkę ma niczego sobie - przyznał pierwszy dotykając jej twarzy.
- Zabieraj łapska - warknęła i ugryzła go w rękę.
               Ogarnął nią gniew. Mimo że łańcuch wbijał się w nią, z całych sił rozszerzyła go. W końcu udało się jej wyciągnąć ręce.
- Uzumo-Naton no Jutsu! - krzyknęła wykonując pieczęć.
                  Była to jej specjalna technika. Poświęciła na jej opracowanie kilka lat. Pamiętała, jak ojciec był wtedy z niej dumny. Do swojej wietrznej techniki dodała shurikeny oraz igły. Ruszyła na przeciwników. Mężczyźni z przerażenia zaczęli uciekać. Ale było już za późno. Powinni wiedzieć, że z Kushiną Uzumaki się nie zadziera. Bomba wietrzna ruszyła wprost na nich. Chwilę później mężczyźni byli tak poturbowani, że nie ruszyli nawet palcem.Kushina zawiązała ich i na węzeł nałożyła pieczęć uniemożliwiającą ich rozwiązanie. Następnie przywołała łasicę.
- Co się dzieje? - zapytał się zwierzak
- Wioska została zaatakowana - wyjaśniła dziewczyna - Sprowadź szybko kogoś z ANBU. Myślę, że oni mogą coś wiedzieć. Pośpiesz się.
                Łasica odwróciła się i pobiegła przed siebie. Kushina upadła na kolana i wsparła się rękoma o ziemię. Z ust wypluła krew. Zaczęła głośno oddychać. Dużo chakry zużyła ratując ojca i do tego jeszcze walka z tymi dwoma osiłkami. Pozbierała resztę sił i pobiegła do domu. Miała nadzieję, że matce nic się nie stało. Wbiegła do kuchni. Mama siedziała tam, gdzie ją zostawiła.
- Zewsząd słychać walkę - wyznała kobieta - Jak ty wyglądasz? Nic ci nie jest?
- Wszystko jest w porządku - odrzekła dziewczyna - Chodź musimy udać się do schronu. Tam będziesz bezpieczna.
- A gdzie twój ojciec? - zapytała się matka - Musimy na niego poczekać.
- Na pewno pomaga innym się schronić - skłamała - Chodź już.
               Kushina złapała mamę za rękę i wyprowadziła z domu. Kawałek biegły razem. Musiała ją ochronić. Tylko ona jej teraz została. Później miała w planach dołączyć do swojej drużyny. Przy schronie wybuchła kolejna bomba. Dziewczyna osłoniła ciałem mamę. Odłamki skał poleciały prosto na nie. Następnie dostrzegła lecące w ich stronę kunai'e. Złapała mamę w pasie i odskoczyła.
- Schowaj się za mną - poleciła Kushina i wykonała pieczęć - Water-Hento no Jutsu!
                Przed nimi pojawiło się wietrzne tornado. Kushina dodała do niego jeszcze element wody i podniosła ręce na wysokości klatki piersiowej. Zaczęła kontrolować tą technikę. Tornado ruszyło na napastnika. Po drodze wszystko niszczyło. Dziewczyna zaczęła głośno oddychać. Zostało jej mało chakry. Gorączkowo myślała co robić. Musiała ochronić matkę za wszelką cenę. Tornado zniknęło z jej zasięgu. Tak jakby zapadło się pod ziemię. Ziemia się zatrzęsła i zaczęła się rozstępować.
- Uciekaj do schronu! - krzyknęła do matki - Później do ciebie dołączę. Szybko!
                Kushina nawet nie spojrzała się na nią. Ruszyła na napastnika. Był przed nią może z dziesięć metrów. Utworzyła pieczęć i wietrzny smok ruszył na niego. Mężczyzna rozwiał się po zderzeniu ze smokiem.
- Podział cienia? - nie mogła w to uwierzyć
                Tę technikę znają głównie Shinobi z Konohagarkure. A jeśli z przymierzyli się z Mgłą? Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było mężczyzny. W powietrzu zaczęła się tworzyć gęsta mgła. Nie był to dobry znak. Jeśli w nią wpadnie, będzie po niej. Musiała wyjść poza nią. Odwróciła się i zaczęła biec. Po chwili poczuła mocne uderzenie w klatkę piersiową. Upadła na ziemię. Nie czekając na nic utworzyła tornado. Rozwiało ono zasłonę mgielną. Czemu nie wpadła na to od razu? Przed nią pojawił się mężczyzna a koło jego nóg leżała jej matka. Jeszcze nigdy nie czuła się taka bezradna.
- Puść ją - warknęła - Bo pożałujesz tego!
- I co mi zrobisz? - zapytał się mężczyzna stając jedną nogą na głowie jej matki - Masz mnie słuchać, bo inaczej ona zginie.
- Jak śmiesz! - krzyknęła
                 Jej chakra sięgała już zeru.  Musiała zaryzykować. Wykonała pieczęć, tak szybko, jak tylko potrafiła i utworzyła smoka. Nie postrzeżenie umieściła w nim igły i shurikeny, które kontrolowała dzięki przezroczystym igłom chakry. Dla medycznego ninja nie było to nic trudnego. Wypuściła smoka i czekała na reakcję mężczyzny. Ten z kolei utworzył ogniską kulę ognia, który ze zderzeniem z techniką Kushiny wybuchł tworząc potęrzną falę uderzeniową. Kątem oka Kushina dostrzegła, jak napastnik znika zostawiając jej matkę na drodze fali uderzeniowej. Nie zdąży jej uratować. Nie ma siły nawet na poruszenie się. Ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Wybuch wyrzucił ją w powietrze. Obraz przed oczami zaczął się jej rozmazywać. Upadek okazał się bardzo bolesny. Gdzie nie gdzie czuła palący ból. Domyśliła się, że jej ciało zapaliło się miejscami. Przeleciała spory kawałek odbijając się od ziemi, gasząc przy okazji otaczający ją ogień. Resztkami świadomości słyszała czyjeś głosy. Nie potrafiła ich zidentyfikować. Wydawały się zatroskane. Coś do niej mówiły. Ale co? Wolała się poddać i nie czuć tego bólu. Przecież ona nigdy się nie poddawała! Nie Kushina Uzumaki. Ciało jednak okazało się silniejsze. Jej umysł otuliła mgiełka zapomnienia. Teraz było jej dobrze. Wszystko zniknęło i nic już nie miało znaczenia.

^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^

*Oczywiście nazwy technik, które pojawiły się w blogu zostały wymyślone tylko przeze mnie.