Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział 11

             Wylądowała zwinnie na nogach, niczym kot. Przed nią stał jakiś stary mężczyzna z długimi siwymi włosami.
- Co jest? - zapytała mężczyzny
- Czy nikt cię nie uczył, że to nie ładnie włamywać się do czyjegoś mieszkania? - zapytał staruszek
- Tak się składa, że tam mieszkam - odrzekła gniewnie - I mogę wchodzić do mieszkania, jak mi się  tylko podoba.
- Chyba pomyliłaś mieszkania skarbie - zasugerował mężczyzna - Tam mieszka mój uczeń Minato i nikt tam więcej nie mieszka.
- To masz stare informacje. Zaraz tobie pokaże - wymamrotała - MINATO NAMIKAZE WYŁAŹ Z DOMU!
              Wykrzyczała na całe gardło. Sporo osób wyjrzało ze swoich mieszkań. Nawet sam Minato. Nie pewnie spojrzał to na Kushinę to na mężczyznę. Zauważył również, że ludzie się im przyglądają z zaciekawieniem. Musiał załagodzić sytuację.
- Co się dzieje? -zapytał - Nie możecie tego omówić w mieszkaniu?
- Ten gość nie pozwala mi wejść do środka - wykrzyczała, pokazując nieznajomego
- Co ty wyprawiasz Jiraiya-sensei? - zapytał chłopak z zrezygnowaniem - Proszę wejdźcie do środka.
             Kushina wspięła się na parapet i tym razem udało się jej wejść do środka. Mężczyzna poszedł jej śladem. Minato zamknął za nimi okno.
- Co ta śliczna ruda kotka robi u ciebie? - zapytał od razu Jiraiya
- Jak mnie nazwałeś stary pryku? - obruszyła się dziewczyna - Moje włosy nie są rude tylko czerwone, jakbyś nie widział!
- Ej Kushina - uponiał ją Namikaze - To jest mój mistrz, więc okaż trochę szacunku.
              Uzumaki odwróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju. Nie miała ochoty z nimi dyskutować. Za plecami usłyszała tylko głupi komentarz na temat swojego charakteru. Miała go gdzieś. W swoim pokoju mogła spokojnie odpocząć. Od razu usiadła na parapecie. W górze świeciły gwiazdy. Mama opowiadała jej, że to są ich przodkowie, którzy czuwają nad nimi tam wysoko. Zastanawiała się czy Jou rzeczywiście tam jest i na nią patrzy. Co teraz stanie się z jej drużyną? Przecież sama z Miku nie mogą tworzyć drużyny? Dołączą kogoś do nich? Tym razem nie pozwoli sobie przywiązać do siebie bardziej niż to konieczne. Dostała po raz drugi nauczkę i już nigdy więcej nie popełni tego błędu. Po policzku popłynęła jej łza. Jaka była naiwna. Podeszła do miednicy, obmyła twarz i wytarła do sucha. Musiała się położyć. Wchodząc do łóżka, zahaczyła o nocną szafkę i uderzyła się w nogę. Syknęła z bólu. Jakiego miała pecha ostatnio. Usiadła na łóżku. Zaczęła podleczać ranę na brzuchu. Nic z tego. Zrezygnowała po chwili i rozłożyła się wygodnie na posłaniu. Długo nie mogła zasnąć. Kilka razy zaglądał do niej Minato ale udawała, że śpi. Czemu się od niej nie odczepi? Musiała poszukać innego mieszkania i to jak najszybciej. Przysnęła dopiero nad ranem. Ceremonia pogrzebowa miała odbyć się w południe. Z łóżka zwlekła się o dziesiątej. Poszukała czarne ubranie. Włosy spięła wysoko w kok. Miku czekał na nią przed kamienicą.
- Spałaś coś? - zapytał przyglądają się jej uważnie
- Tak - odrzekła - Mieliśmy spotkać się na miejscu.
- Wiem - przyznał - Ale musiałem po prostu po ciebie przyjść.
- Dobra nie ważne - powiedziała - Nie mogę się pogodzić z tym, że już go nie ma. A jeszcze kilka dni temu był tu z nami i trenował. Nie potrafię sobie wyobrazić co teraz czują jego rodzice. On był najstarszy, prawda?
- Tak - wyszeptał Kimuri
             Chwilę jeszcze postali pod domem. Ale w końcu musieli już iść. Miku nie przyznał się Kushinie, że był u rodziców Jou zaraz po zakończeniu misji. Jego matka Sara-sama wyglądała strasznie. Płakała cały czas. Tylko ojciec stwarzał  z godnością przyjął kondolencję od drużyny Miku.
            Na cmentarzu byli już wszyscy Ninja, którzy ostatnimi czasy nie wyruszyli na misję. Kushina stanęła z tyłu. Chociaż Miku na mawiał ją aby podeszli bliżej. W końcu jednak ustąpił. Kiedy nadszedł czas pożegnania i złożenia kwiatów, Czerwonowłosa zawahała się.
- Miku przepraszam ale nie dam rady - powiedziała ocierając łzy i cofając się
- Kushina czekaj - poprosił próbując ją zatrzymać
           Na próżno. Dziewczyna obróciła się i pobiegła przed siebie. Musiała pobyć sama i odetchnąć od tego wszystkiego. Spojrzała w górę. Oczom ukazały się jej twarze Hokage wioski. Tak to to miejsce. Tam nikt nie będzie jej szukał. Przyspieszyła. I wciągu kilku minut była na górze. Usiadł na ziemi i przyglądała się wiosce. Wszystko było takie spokojne. Położyła się na ziemi i wpatrywała się w sunące po niebie obłoki. One też wydawały się spokojne. Przymknęła oczy. Teraz było jej dobrze.
           Do domu wróciła grubo po zmierzchu. Wspięła się po schodach i weszła do mieszkania. Wszędzie było ciemno. Cicho zamknęła drzwi i na palcach zaczęła skradać się do swojego pokoju. Już prawie do niego docierała, gdy w mieszkaniu pozapalały się światła. Zdezorientowana odwróciła się za siebie.
- Minato -odetchnęła z ulgą - Przestraszyłeś mnie.
- Ty nas również - odrzekł gniewnie - Szukaliśmy ciebie.
- Czy aż tak ciężko jest wam zrozumieć, że potrzebuję trochę pobyć sama? - zapytała
- Ale chcemy tobie pomóc - wyznał
- Pomożecie mi, dając mi święty spokój! - krzyknęła
           Wpadła do swojego pokoju i trzasnęła mocno drzwiami. I wszystko poszło precz. Miała ochotę zostawić to wszystko daleko za sobą ale nie wiedziała jak. Padła na łóżko i zaczęła płakać. Czemu nikt nie rozumiał tego przez co przechodziła? Miała dość. Przez całą noc nie zmrużyła oka. Rano wstała o ósmej. Od razu siadła na parapecie i obserwowała otoczenie. Około drugiej zajrzał  do niej Minato.
- Nic dzisiaj nie jadłaś - zauważył
- Nie jestem głodna - odrzekła
- Tak nie można - powiedział zdecydowanie - Zobacz jak ty wyglądasz? Myślisz, że Jou-kun chciałby abyś się tak katowała?
           Kushina spojrzała na niego gniewnie. Wstała z parapetu i zaczęła iść w stronę Namikaze. Miała ochotę go wykopać go z pokoju. Nagle potknęła się i upadła. Nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nie miała siły aby się powstrzymać. Na nic nie miała siły. Minato od razu do niej podbiegł i mocno przytulił. Bez wahania wtuliła się w jego bluzę.
- Twoja bluza zaraz będzie mokra - wychlipała
- To nic - odrzekł - Płacz aż poczujesz ulgę.
- Czemu to robisz? - zapytała Kushina - Przecież od samego początku byłam dla ciebie wredna i złośliwa.
- Bo nie mogę patrzeć na cierpienie i łzy ukochanej osoby - powiedział lekko ją odsuwając od siebie i patrząc jej w oczy - Kocham Cię Kushina.

niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 10

          Dokończyła pakowanie. Brzuch cały czas ją bolał. Chyba rany zadane podczas przemiany w Kyuubi'ego nie goiły się tak szybko, jak zwykłe rany. Miku obiecał, że może ją ponieść aż do wioski. Zgodziła się bez marudzenia. Wiedziała zresztą, że nie dałaby rady się przemieszczać. Wyruszyli pięć minut później. Bagaże Kushiny wziął Minato. Chociaż Kakashi z Obito kłócili się, o to kto je weźmie. Szkoda, że Jou tego już nigdy nie zobaczy. Łzy cisnęły się jej do oczu. Zamknęła oczy od razu, próbując je zahamować.
- Wszystko dobrze? - zapytał Miku oglądając się za siebie i widząc jej twarz - Źle się czujesz?
- Nie - odrzekła powoli otwierając oczy i lekko się uśmiechając - Wszystko w porządku. Chce po prostu znaleźć się już w wiosce.
- Rozumiem - powiedział chłopak 
- Będzie mi brakować Jou - wyznała 
- Mi również - rzekł Miku
             Kushina oparła głowę na ramieniu kolegi. Kiedy przeskakiwali z drzewa na drzewo, czuła się tak jakby ktoś nią kołysał. Nieświadomie przysnęła. Obudziła się dopiero, gdy poczuła, że zatrzymali się. Minato zarządził przerwę. Miku posadził ją pod drzewem. Rin znalazła się od razu obok niej.
- Co mała? - zapytała Kushina mierzwiąc jej brązowe włosy - Wszystko gra?
- Oczywiście Kushina-chan - odrzekła dziewczynka - Pokazałabyś mi jeszcze kilka rzeczy związanych z leczeniem?
- Dobrze - zgodziła się Czerwonowłosa - Ale dopiero jak będziemy w wiosce.
             Rin zaklaskała z radości w ręce. Tak bardzo się z tego cieszyła. Kiedyś była taka sama, zauważyła Kushina. Również posiadała tyle optymizmu. Wstała. Musiała trochę się rozruszać. Przyciskając rękę do rany na brzuchu, podeszła do Kakashi'ego, który pilnował więźnia wraz z Obito. Chyba oboje znowu się o coś kłócili. 
- Co jest chłopaki? - zapytała się
- Nic - odrzekł Hatake
- Nieprawda - zaprzeczył Obito z naburmuszoną miną - On się upiera, że jestem gorszy od niego.
- W świecie Shinobi nie chodzi o to kto jest lepszy czy gorszy - wyznała Kushina - Bo przecież pojedyncza osoba nie może dużo zrobić, gdy jest sama. Dopiero w grupie czuje jedność i moc ochrony swoich bliskich.
- Kushina ma racje - dodał Minato podchodząc do nich
            Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego. Uśmiechał się do niej. 
- Ale skoro on mnie ignoruje, to czemu mam się z nim jednoczyć? - zapytał się młody Uchiha
- Shikaku Nara-san uwielbia grać w Shogi - zaczął opowiadać Minato - Kiedyś mi tłumaczył, że każdy z nas ma unikalną zdolność, którą można dopasować do odpowiedniego pionka. Każdy jest unikalny i jednorazowy, dlatego podczas misji uzupełniamy się wzajemnie, by bronić naszego Króla. Dlatego powinniśmy być jednym. Rozumiecie?
- Tak - odezwał się Hatake
- Więc razem mamy bronić Hokage tak? - zapytał się Obito
- To nie Hokage jest naszym królem, którego mamy bronić -wyznał Minato
- A kto taki w takim razie? - zapytał się Kakashi
- A tego dowiecie się w swoim czasie - odrzekł Namikaze - Jak trochę dorośniecie i przestaniecie się kłócić. 
            Kushina patrzyła na kapitana grupy. Już kiedyś słyszała podobną historię. Ojciec nawet jej to opowiadał. Miała wtedy chyba dziewięć lat. Była jego jedynym dzieckiem, o które starał się z jej matką. Więcej ich nie mogli już mieć. Dlatego ojciec traktował ją jak syna. Uczył wszystkiego. Dużo czasu spędzali na polach treningowych, chociaż matka wściekała się na to. Chciała wychować córkę na potulną dziewczynę. A tu trochę się im nie udało. I właśnie po jakimś takim treningu, ojciec opowiedział jej tą historię. Powiedział również, że za wszelką cenę trzeba będzie bronić dzieci. Nie tylko swoich ale i innych. Bo to one przejmą po nas dziedzictwo i poglądy. I to one będą bronić wioski i następnych pokoleń. Dlatego ojciec uczył ją wszystkiego. Że gdyby go zabrakło, to da sobie sama radę. 
          Czerwonowłosa otrząsnęła się ze wspomnień. Nie pomylił się dużo. Radziła sobie, ale nie ze wszystkim. Odwróciła się od Minato oraz jego drużyny i podeszła do swoich rzeczy. Założyła plecak i ruszyła dalej. 
- Zostaw go - powiedział Miku - Ja go wezmę.
- Poradzę sobie sama - odrzekła - Ruszajmy dalej. Nie chce tu spędzać kolejnej nocy. 
- Czemu zawsze musisz być taka uparta - zganił ją - Dobrze wiesz, że z tą raną nie dasz rady daleko zajść. Pomogę. Dobrze?
            Kushina pokiwała głową z rezygnacją. Kimuri miał racje. Jak ona nie lubiła takich sytuacji. Ale przyjęła jego pomoc. Minato natomiast zamknął wroga w jednej ze swoich żab aby ułatwić i usprawnić ich powrót do wioski. Do Konohy dotarli późnym popołudniem. Wszędzie było pełno ludzi. Większość Ninja była ubrana na czarno. A więc już wiedzieli. Od razu ruszyli do biura Hokage. Czekał na nich. 
- Widzę, że misja okazała się sukcesem - powiedział Sarutobi widząc pojmanego wroga - Wezwałem już Ibiki'ego Morino. On zajmie się jego przesłuchaniem. Minato weź zaprowadź więźnia do sali przesłuchań.
- Hai - odrzekł odwracając się
- Misja zakończona sukcesem - burknęła Kushina - Gówno prawda.
- Słucham? - zapytał się Hokage- Mówiłaś coś Kushina-chan?
- Tak- powiedziała dziewczyna patrząc mu prosto w twarz - Tej misji nie można nazwać sukcesem, skoro straciliśmy członka drużyny.
- Rozumiem - wyszeptał mężczyzna - W takim razie wszyscy możecie już iść. Tylko Kushina zostań. Musimy porozmawiać.
- Ale Hokage-sama - zaczął Minato - Sądzę, że Kushina powinna najpierw otrzymać pomoc w szpitalu...
- Prosiłem cię o coś Minato - przerwał mu ostro Sarutobi
            Namikaze spojrzał jeszcze raz na Czerwonowłosą. Nie odwróciła się. Nawet nie drgnęła. Ciągle trzymała wysoko uniesioną głowę. Dlaczego nigdy nie potrafi trzymać języka za zębami? Teraz już nie mógł jej pomóc. Wziął więźnia pod pachę i wyprowadził z biura. Pozostali członkowie drużyny już wyszli. 
- A więc sądzisz, że misja okazała się porażką? - zapytał Hokage
- Tak uważam -odrzekła chłodno - Złapanie jakiegoś nędznego pachołka nie da nam odpowiedzi co dzieje się na granicy. 
- Ale możemy dowiedzieć się kto kieruje napadami na ciebie - zauważył mężczyzna - A to już coś.
- To tylko czyste przypadki - powiedziała beznamiętnie - I tak to nie zwróci życia Jou
             Odwróciła się i wyszła z biura. Niezbyt ją obchodziło co teraz myśli o niej Sarutobi. Miała wszystko gdzieś. Miku czekał na nią przed budynkiem.
- Chodź odprowadzę ciebie do szpitala - zaproponował 
- Nie chce - powiedziała powoli - Kiedy pogrzeb?
- Jutro w południe - odrzekł - Przyjść po ciebie?
- Nie - wyszeptała - Sama przyjdę. Do jutra.
             Dziewczyna poszła dalej. Cieszyła się, że Miku chociaż raz odpuścił i dał jej wolną rękę. Szła wolno ulicami Konohy, które robiły się coraz bardziej opustoszałe. Ostatni przechodni spieszyli się do swoich domów. Jej natomiast wszystko było jedno. I tak nie miała swojego domu. Po dwóch godzinach stała pod oknem od salonu w mieszkaniu Minato. Wdrapała się po ścianie i stanęła na parapecie. Następnie za pomocą kunai'a otworzyła okno. Już miała wejść do środka, gdy nagle ktoś złapał ją za kostkę. Poczuła silne szarpnięcie w dół. Od razu poleciała w dół.