Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział 11

             Wylądowała zwinnie na nogach, niczym kot. Przed nią stał jakiś stary mężczyzna z długimi siwymi włosami.
- Co jest? - zapytała mężczyzny
- Czy nikt cię nie uczył, że to nie ładnie włamywać się do czyjegoś mieszkania? - zapytał staruszek
- Tak się składa, że tam mieszkam - odrzekła gniewnie - I mogę wchodzić do mieszkania, jak mi się  tylko podoba.
- Chyba pomyliłaś mieszkania skarbie - zasugerował mężczyzna - Tam mieszka mój uczeń Minato i nikt tam więcej nie mieszka.
- To masz stare informacje. Zaraz tobie pokaże - wymamrotała - MINATO NAMIKAZE WYŁAŹ Z DOMU!
              Wykrzyczała na całe gardło. Sporo osób wyjrzało ze swoich mieszkań. Nawet sam Minato. Nie pewnie spojrzał to na Kushinę to na mężczyznę. Zauważył również, że ludzie się im przyglądają z zaciekawieniem. Musiał załagodzić sytuację.
- Co się dzieje? -zapytał - Nie możecie tego omówić w mieszkaniu?
- Ten gość nie pozwala mi wejść do środka - wykrzyczała, pokazując nieznajomego
- Co ty wyprawiasz Jiraiya-sensei? - zapytał chłopak z zrezygnowaniem - Proszę wejdźcie do środka.
             Kushina wspięła się na parapet i tym razem udało się jej wejść do środka. Mężczyzna poszedł jej śladem. Minato zamknął za nimi okno.
- Co ta śliczna ruda kotka robi u ciebie? - zapytał od razu Jiraiya
- Jak mnie nazwałeś stary pryku? - obruszyła się dziewczyna - Moje włosy nie są rude tylko czerwone, jakbyś nie widział!
- Ej Kushina - uponiał ją Namikaze - To jest mój mistrz, więc okaż trochę szacunku.
              Uzumaki odwróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju. Nie miała ochoty z nimi dyskutować. Za plecami usłyszała tylko głupi komentarz na temat swojego charakteru. Miała go gdzieś. W swoim pokoju mogła spokojnie odpocząć. Od razu usiadła na parapecie. W górze świeciły gwiazdy. Mama opowiadała jej, że to są ich przodkowie, którzy czuwają nad nimi tam wysoko. Zastanawiała się czy Jou rzeczywiście tam jest i na nią patrzy. Co teraz stanie się z jej drużyną? Przecież sama z Miku nie mogą tworzyć drużyny? Dołączą kogoś do nich? Tym razem nie pozwoli sobie przywiązać do siebie bardziej niż to konieczne. Dostała po raz drugi nauczkę i już nigdy więcej nie popełni tego błędu. Po policzku popłynęła jej łza. Jaka była naiwna. Podeszła do miednicy, obmyła twarz i wytarła do sucha. Musiała się położyć. Wchodząc do łóżka, zahaczyła o nocną szafkę i uderzyła się w nogę. Syknęła z bólu. Jakiego miała pecha ostatnio. Usiadła na łóżku. Zaczęła podleczać ranę na brzuchu. Nic z tego. Zrezygnowała po chwili i rozłożyła się wygodnie na posłaniu. Długo nie mogła zasnąć. Kilka razy zaglądał do niej Minato ale udawała, że śpi. Czemu się od niej nie odczepi? Musiała poszukać innego mieszkania i to jak najszybciej. Przysnęła dopiero nad ranem. Ceremonia pogrzebowa miała odbyć się w południe. Z łóżka zwlekła się o dziesiątej. Poszukała czarne ubranie. Włosy spięła wysoko w kok. Miku czekał na nią przed kamienicą.
- Spałaś coś? - zapytał przyglądają się jej uważnie
- Tak - odrzekła - Mieliśmy spotkać się na miejscu.
- Wiem - przyznał - Ale musiałem po prostu po ciebie przyjść.
- Dobra nie ważne - powiedziała - Nie mogę się pogodzić z tym, że już go nie ma. A jeszcze kilka dni temu był tu z nami i trenował. Nie potrafię sobie wyobrazić co teraz czują jego rodzice. On był najstarszy, prawda?
- Tak - wyszeptał Kimuri
             Chwilę jeszcze postali pod domem. Ale w końcu musieli już iść. Miku nie przyznał się Kushinie, że był u rodziców Jou zaraz po zakończeniu misji. Jego matka Sara-sama wyglądała strasznie. Płakała cały czas. Tylko ojciec stwarzał  z godnością przyjął kondolencję od drużyny Miku.
            Na cmentarzu byli już wszyscy Ninja, którzy ostatnimi czasy nie wyruszyli na misję. Kushina stanęła z tyłu. Chociaż Miku na mawiał ją aby podeszli bliżej. W końcu jednak ustąpił. Kiedy nadszedł czas pożegnania i złożenia kwiatów, Czerwonowłosa zawahała się.
- Miku przepraszam ale nie dam rady - powiedziała ocierając łzy i cofając się
- Kushina czekaj - poprosił próbując ją zatrzymać
           Na próżno. Dziewczyna obróciła się i pobiegła przed siebie. Musiała pobyć sama i odetchnąć od tego wszystkiego. Spojrzała w górę. Oczom ukazały się jej twarze Hokage wioski. Tak to to miejsce. Tam nikt nie będzie jej szukał. Przyspieszyła. I wciągu kilku minut była na górze. Usiadł na ziemi i przyglądała się wiosce. Wszystko było takie spokojne. Położyła się na ziemi i wpatrywała się w sunące po niebie obłoki. One też wydawały się spokojne. Przymknęła oczy. Teraz było jej dobrze.
           Do domu wróciła grubo po zmierzchu. Wspięła się po schodach i weszła do mieszkania. Wszędzie było ciemno. Cicho zamknęła drzwi i na palcach zaczęła skradać się do swojego pokoju. Już prawie do niego docierała, gdy w mieszkaniu pozapalały się światła. Zdezorientowana odwróciła się za siebie.
- Minato -odetchnęła z ulgą - Przestraszyłeś mnie.
- Ty nas również - odrzekł gniewnie - Szukaliśmy ciebie.
- Czy aż tak ciężko jest wam zrozumieć, że potrzebuję trochę pobyć sama? - zapytała
- Ale chcemy tobie pomóc - wyznał
- Pomożecie mi, dając mi święty spokój! - krzyknęła
           Wpadła do swojego pokoju i trzasnęła mocno drzwiami. I wszystko poszło precz. Miała ochotę zostawić to wszystko daleko za sobą ale nie wiedziała jak. Padła na łóżko i zaczęła płakać. Czemu nikt nie rozumiał tego przez co przechodziła? Miała dość. Przez całą noc nie zmrużyła oka. Rano wstała o ósmej. Od razu siadła na parapecie i obserwowała otoczenie. Około drugiej zajrzał  do niej Minato.
- Nic dzisiaj nie jadłaś - zauważył
- Nie jestem głodna - odrzekła
- Tak nie można - powiedział zdecydowanie - Zobacz jak ty wyglądasz? Myślisz, że Jou-kun chciałby abyś się tak katowała?
           Kushina spojrzała na niego gniewnie. Wstała z parapetu i zaczęła iść w stronę Namikaze. Miała ochotę go wykopać go z pokoju. Nagle potknęła się i upadła. Nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nie miała siły aby się powstrzymać. Na nic nie miała siły. Minato od razu do niej podbiegł i mocno przytulił. Bez wahania wtuliła się w jego bluzę.
- Twoja bluza zaraz będzie mokra - wychlipała
- To nic - odrzekł - Płacz aż poczujesz ulgę.
- Czemu to robisz? - zapytała Kushina - Przecież od samego początku byłam dla ciebie wredna i złośliwa.
- Bo nie mogę patrzeć na cierpienie i łzy ukochanej osoby - powiedział lekko ją odsuwając od siebie i patrząc jej w oczy - Kocham Cię Kushina.

niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 10

          Dokończyła pakowanie. Brzuch cały czas ją bolał. Chyba rany zadane podczas przemiany w Kyuubi'ego nie goiły się tak szybko, jak zwykłe rany. Miku obiecał, że może ją ponieść aż do wioski. Zgodziła się bez marudzenia. Wiedziała zresztą, że nie dałaby rady się przemieszczać. Wyruszyli pięć minut później. Bagaże Kushiny wziął Minato. Chociaż Kakashi z Obito kłócili się, o to kto je weźmie. Szkoda, że Jou tego już nigdy nie zobaczy. Łzy cisnęły się jej do oczu. Zamknęła oczy od razu, próbując je zahamować.
- Wszystko dobrze? - zapytał Miku oglądając się za siebie i widząc jej twarz - Źle się czujesz?
- Nie - odrzekła powoli otwierając oczy i lekko się uśmiechając - Wszystko w porządku. Chce po prostu znaleźć się już w wiosce.
- Rozumiem - powiedział chłopak 
- Będzie mi brakować Jou - wyznała 
- Mi również - rzekł Miku
             Kushina oparła głowę na ramieniu kolegi. Kiedy przeskakiwali z drzewa na drzewo, czuła się tak jakby ktoś nią kołysał. Nieświadomie przysnęła. Obudziła się dopiero, gdy poczuła, że zatrzymali się. Minato zarządził przerwę. Miku posadził ją pod drzewem. Rin znalazła się od razu obok niej.
- Co mała? - zapytała Kushina mierzwiąc jej brązowe włosy - Wszystko gra?
- Oczywiście Kushina-chan - odrzekła dziewczynka - Pokazałabyś mi jeszcze kilka rzeczy związanych z leczeniem?
- Dobrze - zgodziła się Czerwonowłosa - Ale dopiero jak będziemy w wiosce.
             Rin zaklaskała z radości w ręce. Tak bardzo się z tego cieszyła. Kiedyś była taka sama, zauważyła Kushina. Również posiadała tyle optymizmu. Wstała. Musiała trochę się rozruszać. Przyciskając rękę do rany na brzuchu, podeszła do Kakashi'ego, który pilnował więźnia wraz z Obito. Chyba oboje znowu się o coś kłócili. 
- Co jest chłopaki? - zapytała się
- Nic - odrzekł Hatake
- Nieprawda - zaprzeczył Obito z naburmuszoną miną - On się upiera, że jestem gorszy od niego.
- W świecie Shinobi nie chodzi o to kto jest lepszy czy gorszy - wyznała Kushina - Bo przecież pojedyncza osoba nie może dużo zrobić, gdy jest sama. Dopiero w grupie czuje jedność i moc ochrony swoich bliskich.
- Kushina ma racje - dodał Minato podchodząc do nich
            Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego. Uśmiechał się do niej. 
- Ale skoro on mnie ignoruje, to czemu mam się z nim jednoczyć? - zapytał się młody Uchiha
- Shikaku Nara-san uwielbia grać w Shogi - zaczął opowiadać Minato - Kiedyś mi tłumaczył, że każdy z nas ma unikalną zdolność, którą można dopasować do odpowiedniego pionka. Każdy jest unikalny i jednorazowy, dlatego podczas misji uzupełniamy się wzajemnie, by bronić naszego Króla. Dlatego powinniśmy być jednym. Rozumiecie?
- Tak - odezwał się Hatake
- Więc razem mamy bronić Hokage tak? - zapytał się Obito
- To nie Hokage jest naszym królem, którego mamy bronić -wyznał Minato
- A kto taki w takim razie? - zapytał się Kakashi
- A tego dowiecie się w swoim czasie - odrzekł Namikaze - Jak trochę dorośniecie i przestaniecie się kłócić. 
            Kushina patrzyła na kapitana grupy. Już kiedyś słyszała podobną historię. Ojciec nawet jej to opowiadał. Miała wtedy chyba dziewięć lat. Była jego jedynym dzieckiem, o które starał się z jej matką. Więcej ich nie mogli już mieć. Dlatego ojciec traktował ją jak syna. Uczył wszystkiego. Dużo czasu spędzali na polach treningowych, chociaż matka wściekała się na to. Chciała wychować córkę na potulną dziewczynę. A tu trochę się im nie udało. I właśnie po jakimś takim treningu, ojciec opowiedział jej tą historię. Powiedział również, że za wszelką cenę trzeba będzie bronić dzieci. Nie tylko swoich ale i innych. Bo to one przejmą po nas dziedzictwo i poglądy. I to one będą bronić wioski i następnych pokoleń. Dlatego ojciec uczył ją wszystkiego. Że gdyby go zabrakło, to da sobie sama radę. 
          Czerwonowłosa otrząsnęła się ze wspomnień. Nie pomylił się dużo. Radziła sobie, ale nie ze wszystkim. Odwróciła się od Minato oraz jego drużyny i podeszła do swoich rzeczy. Założyła plecak i ruszyła dalej. 
- Zostaw go - powiedział Miku - Ja go wezmę.
- Poradzę sobie sama - odrzekła - Ruszajmy dalej. Nie chce tu spędzać kolejnej nocy. 
- Czemu zawsze musisz być taka uparta - zganił ją - Dobrze wiesz, że z tą raną nie dasz rady daleko zajść. Pomogę. Dobrze?
            Kushina pokiwała głową z rezygnacją. Kimuri miał racje. Jak ona nie lubiła takich sytuacji. Ale przyjęła jego pomoc. Minato natomiast zamknął wroga w jednej ze swoich żab aby ułatwić i usprawnić ich powrót do wioski. Do Konohy dotarli późnym popołudniem. Wszędzie było pełno ludzi. Większość Ninja była ubrana na czarno. A więc już wiedzieli. Od razu ruszyli do biura Hokage. Czekał na nich. 
- Widzę, że misja okazała się sukcesem - powiedział Sarutobi widząc pojmanego wroga - Wezwałem już Ibiki'ego Morino. On zajmie się jego przesłuchaniem. Minato weź zaprowadź więźnia do sali przesłuchań.
- Hai - odrzekł odwracając się
- Misja zakończona sukcesem - burknęła Kushina - Gówno prawda.
- Słucham? - zapytał się Hokage- Mówiłaś coś Kushina-chan?
- Tak- powiedziała dziewczyna patrząc mu prosto w twarz - Tej misji nie można nazwać sukcesem, skoro straciliśmy członka drużyny.
- Rozumiem - wyszeptał mężczyzna - W takim razie wszyscy możecie już iść. Tylko Kushina zostań. Musimy porozmawiać.
- Ale Hokage-sama - zaczął Minato - Sądzę, że Kushina powinna najpierw otrzymać pomoc w szpitalu...
- Prosiłem cię o coś Minato - przerwał mu ostro Sarutobi
            Namikaze spojrzał jeszcze raz na Czerwonowłosą. Nie odwróciła się. Nawet nie drgnęła. Ciągle trzymała wysoko uniesioną głowę. Dlaczego nigdy nie potrafi trzymać języka za zębami? Teraz już nie mógł jej pomóc. Wziął więźnia pod pachę i wyprowadził z biura. Pozostali członkowie drużyny już wyszli. 
- A więc sądzisz, że misja okazała się porażką? - zapytał Hokage
- Tak uważam -odrzekła chłodno - Złapanie jakiegoś nędznego pachołka nie da nam odpowiedzi co dzieje się na granicy. 
- Ale możemy dowiedzieć się kto kieruje napadami na ciebie - zauważył mężczyzna - A to już coś.
- To tylko czyste przypadki - powiedziała beznamiętnie - I tak to nie zwróci życia Jou
             Odwróciła się i wyszła z biura. Niezbyt ją obchodziło co teraz myśli o niej Sarutobi. Miała wszystko gdzieś. Miku czekał na nią przed budynkiem.
- Chodź odprowadzę ciebie do szpitala - zaproponował 
- Nie chce - powiedziała powoli - Kiedy pogrzeb?
- Jutro w południe - odrzekł - Przyjść po ciebie?
- Nie - wyszeptała - Sama przyjdę. Do jutra.
             Dziewczyna poszła dalej. Cieszyła się, że Miku chociaż raz odpuścił i dał jej wolną rękę. Szła wolno ulicami Konohy, które robiły się coraz bardziej opustoszałe. Ostatni przechodni spieszyli się do swoich domów. Jej natomiast wszystko było jedno. I tak nie miała swojego domu. Po dwóch godzinach stała pod oknem od salonu w mieszkaniu Minato. Wdrapała się po ścianie i stanęła na parapecie. Następnie za pomocą kunai'a otworzyła okno. Już miała wejść do środka, gdy nagle ktoś złapał ją za kostkę. Poczuła silne szarpnięcie w dół. Od razu poleciała w dół.

sobota, 12 listopada 2011

Rozdział 9

              Obudziła się pod wieczór. Koło niej płonęło ognisko. Nie przytomnie rozejrzała się dookoła. Przy niej siedziała tylko Rin. Odwróciła głowę w drugą stronę.
- Jak się czujesz? - zapytała niepewnie dziewczynka - Nieźle rozharatałaś sobie tą dłoń. Ale już o wiele lepiej wygląda - dodała z uśmiechem
           Kushina nie potrafiła tego słuchać. Jak można porównywać to skaleczenie z raną Jou? To było wręcz nie możliwe. Wstała. Rin chciała ją powstrzymać lecz gdy ujrzała jej gniewny wyraz twarzy, nie odważyła się odezwać. Czerwonowłosa podeszła do pobliskiego drzewa i zaczęła w nie uderzać chorą dłonią. Jak bardzo się nienawidziła. To ona powinna zginąć nie on. Nagle ktoś chwycił ją za dłoń. Było to Minato.
- Wystarczy - powiedział gniewnie - To już mu nie pomoże.
- Puszczaj - warknęła, nerwowo odgarnęła lewą ręką włosy na bok - Nie byłam w stanie mu pomóc, więc co ze mnie za Shinobi?
- Zrobiłaś wszystko co tylko mogłaś - powiedział ostro Minato - Zdecydowałem, że wracasz z Obito do wioski. Tak będzie najlepiej dla ciebie.
- Nie - odrzekła Kushina - Zostaję. Muszę znaleźć tego łajdaka. Poniesie karę za to co zrobił Jou.
- Masz wykonywać rozkazy dowódcy - przypomniał chłopak - Święte Prawo Shinobi. A ja każę tobie wracać z Obito do Konoha.
          Kushina zadygotała ze wściekłości. Odwróciła się do niego plecami. Nie mogła znieść myśli, że musi go słuchać. W końcu podeszła do swoich rzeczy. Zaczęła je pakować. Doskonale widziała, jak Rin ją obserwuje. Pokręciła głową. Nagle zamarła. Rozejrzała się dookoła. Czuła go, czuła wroga. Gdzie tej padalec może być? Jest! Dostrzegła go. Ukrywał się za konarem drzewa, jakieś 100 metrów dalej. Szybko zerwała się z miejsca i pobiegła w jego stronę. Musiał ją zauważyć, ponieważ zaczął uciekać. Tym razem nie pozwoli mu tego zrobić. Za sobą wyczuła, że inni biegną za nią. Przyspieszyła i wykonała pieczęć " Suiton". Posłała wodnego smoka prosto na przeciwnika. Drzewa ugięły się pod ciężarem wody i po przewracały się. Przeciwnik zeskoczył na ziemię. Zrobiła dokładnie to samo. Wyciągnęła z torby kunai'e i rzuciła nimi w niego. Kilka zdołał odepchnąć shuriken'em. Jednak przed jednym nie zdołał się uchronić. Trafił go w ścięgno. Przewrócił się od razu. Kushina natomiast stanęła tuż przed nim.
- Witaj Jinjuriki Kyuubi'ego - powiedział z uśmiechem
- Zamknij tą plugawą gębę! - krzyknęła - Chce wiedzieć dlaczego napadłeś na nasz obóz i dlaczego zabiłeś Jou?
- Takie było moje zadanie - wyznał - Miałem wydobyć z ciebie tego demona. A tu się okazuje, że nie dość, że jesteś słaba to jeszcze bez użyteczna. Jednak go nie uratowałaś? Co za szkoda.
- Zamknij się! - krzyknęła - Ja ci zaraz pokaże, że nie wolno mnie lekceważyć!
           Powoli przestała panować nad sobą i nad swoim ciałem. Była wręcz wściekła. W duszy słyszała jedynie zachętę:
- Weź moją siłę. Trzeba mu pokazać, że nie jesteś słaba.
- Tak - wyszeptała niczego nieświadoma - Trzeba mu pokazać, jakie to uczucie, gdy się umiera.
            Z jej ciała zaczęła wydobywać się czerwona Chakra, która okryła jej ciało, niczym powłoka. Pojawił się również ogon z Chakry. Paznokcie u rąk zaczęły przypominać pazury drapieżnika. Zęby też urosły i wyglądały jak kły. Wokół oczy pojawiły się czarne obramówki a włosy najeżyły się, lekko poruszane przez powiew Chakry. 
- O tak! - wykrzyczał mężczyzna - Wyłaź Kyuubi! Pokaż swą moc!
            Złowroga moc zaczęła przejmować nad nią kontrolę. Kushina chciała to jakoś zatrzymać. Lecz im więcej próbowała, tym bardziej odczuwała ból. Skóra wręcz ją paliła. Jeszcze nigdy przez coś takiego nie przechodziła. Pragnęła by się to w końcu skończyło.
- Kushina nie! - usłyszała za sobą głos
           Całą siłą woli, którą jeszcze posiadała, odwróciła się. Stała tam cała drużyna. Kątem oka dostrzegła, jak Kakashi obezwładnił z pomocą Miku napastnika. Rin trzymała się koło Obito. Była raczej schowana. Czerwonowłosa dostrzegła w jej oczach strach. 
- Wystarczy już - powiedział lekko Minato podchodząc do niej.
- Nie zbliżaj się - wychrypiała przez zaciśnięte zęby - Nie panuję nad tą siłą. A nie chce zrobić wam krzywdy.
- Nami się nie przejmuj - odrzekł - Wiem, że potrafisz to zwalczyć. Przecież już nie takie rzeczy robiłaś. 
- Proszę - wyszeptała - Nie zbliżajcie się. A ty durny lisie wracaj do siebie - warknęła na Kyuubi'ego.
         Ale demon jej nie słuchał. Coraz bardziej ogarniał jej podświadomość. W głębi serca, którego pewnie nie miał, śmiał się z niej. Drwił z jej słabości. Nie widziała innego wyjścia. Musiała zrobić to co kiedyś kazał jej ojciec. Tylko wtedy go nie zrozumiała. Wyciągnęła kunai'a z torby i drżącymi rękoma wbiła go sobie w brzuch. Starała się uniknąć miejsc nie możliwych do wyleczenia. W głowie usłyszała przenikliwy ryk. Zostawiła kunai'a w ranie, zakryła uszy i upadła na kolana. Kyuubi od razu się wycofał. Czerwona powłoka znikała powoli. Resztkami sił Kushina wyciągnęła kunai'a z brzucha i wyrzuciła nim w bok. Czuła jak wszystkie siły ją opuszczają i czekała tylko na zderzenie z ziemią. Przed upadkiem uchronił ją Minato. Szybko obrócił ją na plecy i delikatnie na ziemi. 
- Ale z ciebie kretynka - zaczął na nią krzyczeć - Co ty sobie wyobrażasz?
- Czemu zawsze musisz to robić? - zapytała słabo
- Co takiego? - zapytał zdezorientowany
- Ratujesz - odrzekła - Zaczyna mnie to już drażnić.
- Eh, ktoś to musi robić skoro robisz takie durne rzeczy - wyjaśnił ze śmiechem
- Gdzie Rin? - zapytała Czerwonowłosa - Potrzebuje jej pomocy.
             Minato od razu zawołał swoją uczennice. Dziewczynka robiła wszystko zgodnie z poleceniami Kushiny. Po chwili rana została zatamowana. Ale Uzumaki miała problemy z poruszeniem się. Rana cały czas ją bolała. Namikaze przełożył rękę Czerwonowłosej przez szyję i wraz z resztą drużyny wrócili do obozu.
- Myślę, że on może co nie co wiedzieć - powiedział Kakashi
- Dobra, wracamy do wioski - zarządził Minato - Posiadamy dość już informacji. Zbiórka za pięć minut. 
            Kushina powoli podeszła do swoich rzeczy. A więc tak kończy się ta misja? Nie mogła w to uwierzyć. Teraz nie była już pewna czy chce wracać do Konohy

sobota, 22 października 2011

Rozdział 8

            Po dziesięciu minutach ruszyli dalej. Do granicy kraju ognia dotarli przed zmrokiem. Rozbili obóz ale nie rozpalali ogniska. Minato nie chciał aby jego drużyna rzucała się w oczy. Na warcie najpierw stanęła Kushina, Kakashi oraz Miku. Noc była ciepła. Na niebie wisiał wysoko księżyc. Co jakiś czas słychać było odgłosy dzikich zwierząt. Kushina przymknęła oczy i wytęrzyła słuch. Chyba nikt ich nie zauważył, bo nie wyczuwała innej, obcej Chakry w pobliżu.  Zmiana warty nastąpiła koło trzeciej. Czerwonowłosną zastąpił Minato.
- Zanim odejdziesz, może chcesz coś mi powiedzieć? - zapytał niepewnie
- Tak - powiedziała po chwili kiwając głową - Okolica jest bezpieczna. Mogę już iść?
- Eh - wyszeptał Namikaze - Jasne. Dobrej nocy.
- A jeszcze przepraszam za tamto - wyznała dziewczyna - Mogłam to zrobić mocniej - dodała puszczając oczko.
            Minato pokręcił tylko głową z nie dowierzaniem. Żeby mieć takie zmienne nastroje. Taka mogła być tylko ona. Poczekał aż odejdzie. Jej rude włosy kołysały się z każdym jej krokiem. Co raz bardziej go zachwycała. Po chwili otrząsnął się z myśli i usiadł pod drzewem. Wsłuchał się w odgłosy puszczy. Resztka nocy minęła spokojnie. Dopiero nad ranem usłyszał wstrząs a następnie krzyki od strony obozu. Szybko zerwał się z miejsca i pobiegł w tamtą stronę. Po obozowisku grasował ogień.
- Rin pomóż Miku, a ja z Jou zajmę się tym wrzodem! - krzyczała Kushina biegnąc
             Czerwonowłosa trąciła Minato przelotem i pobiegła za Nu-chan oraz napastnikiem. Brnęli w coraz to gęstsze krzaki. dziewczyna wykonała pieczęć i przed nią pojawiło się wietrzne tornado.
- Jou z drogi - krzyknęła
             Chłopak odskoczył w bok. Natomiast napastnik rzucił w nią jakąś notką, która po zderzeniu z tornadem wybuchła. Na jej nie szczęście wybuch spotęgował się po połączeniu z wiatrem. Kushina poczuła, jak uderza o pobliskie drzewo. Z jękiem wstała.
- W porządku? - zapytał podbiegając Jou
- Tak - wyszeptała - Nie możemy dać mu uciec!
        Oboje pobiegli za napastnikiem. Mężczyzna prowadził ich na otwarty teren. Nu wyprzedził Kushinę i wbiegł za przeciwnikiem na most. Dziewczyna dodała gazu i teraz biegła równo za kolegą. Już prawie go mieli, gdy nagle mężczyzna odwrócił się i zaatakował Jou Kataną. Chłopak nie spodziewał się tego. Nie zdążył nawet zrobić uniku. Miecz przebił go na wylot. W oczy Kushiny wtrysnęła krew. Od razu stanęła jak wryta. Nastastnik na nią spojrzał i uśmiechnął się do niej. Następnie wyciągnął Katanę z ciała Jou i pchnął go na dziewczynę. Ta z kolei go złapała. Poczuła jak most się chwieje. Szybko przełożyła rękę kolegi przez szyję. Musiała go położyć na czymś twardym. Po chwili poczuła silne szarpnięcie. Spojrzała na wroga. Kończył przecinać linę, która była przymocowana do mostu. Czym prędzej odwróciła się i pobiegła przed siebie. Starała się udźwignąć kolegę.
- Za późno! - usłyszała za sobą śmiech
           Most został przerwany. Dziewczyna szybko chwyciła się spadającej liny. Powiew wiatru odgarnął jej czerwone włosy do tyłu. Zderzenie ze skałą było bolesne. Ręka trzymająca line, rozcięła się i zaczęła obficie krwawić. Przyczepiła nogi zapomocą Chakry do skały i powoli zaczęła się wspinać.
- Jou żyjesz? - zapytała się, ale nie usłyszała odpowiedzi
-Kushina?!?! - usłyszała nad sobą
- Tutaj jesteśmy! - odkrzyknęła - Pomóżcie szybko!
               Dziewczyna podniosła głowę do góry. Po chwili spuścili linę.Na niej opuścił się powoli Miku. Czerwonowłosa podała najpierw Jou. Kiedy ciężar z lewej strony przestał jej ciążyć, mogła swobodnie wspiąć się na resztkach mostu. Na górę wciągnął ją Kakashi. Nie pozwoliła sobie na odpoczynek. Musiała pomóc Jou. Obok niego klęczeli Miku, Minato oraz Rin. Obito stał gdzieś z boku.
- Odsuńcie się - poleciła
- Zostaw to Rin - poprosił Miku - Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Doprowadź się najpierw sama do porządku.
- Nie słyszałeś co mówię? - warknęła na niego - Odsunąć się! Wszyscy!
               Minato zaczął się sprzeciwiać, ale Czerwonowłosa wzięła go i osunęła od przyjaciela. Rin natomiast patrzała zdezorientowana. Uzumaki uklęknęła i położyła ręce na ranie Jou. Zaklęła w duchu. Zastała uszkodzona aorta brzuszną. Szanse, że zatamuje krwotok były niewielkie. Na dodatek zaczęło padać i grzmieć. Co za cholerna pogoda.
- Zostaw - wyszeptał Jou - Nic już nie możesz zrobić...
- Bzdura - przerwała mu Kushina - A teraz bądź cicho. Przeszkadzasz mi. I nawet nie waż się tak łatwo poddawać.
- Miku zabierz ją - poprosił kolegę - Nie chce żeby cierpiała. Wiesz dlaczego. Zajmij się nią. Wiesz jaka jest uparta.
- Chodź Kushina - powiedział Kimuri dotykając lekko jej ramienia.
- Nie dotykaj - powiedziała ostro - Mogę mu pomóc.
               Jou złapał ją za rękę i lekko się uśmiechnął. Z kącików ust oraz z rany w brzuchu obficie płynęła krew, która zaczęła łączyć się z deszczem. Od razu przymknął powieki. Kushina zadrżała. Przed oczami pojawiła się twarz jej ojca. Ten obraz odepchnął ją od kolegi. Szybko zerwała się z miejsca i zaczęła cofać. Z oczu popłynęły łzy.
- Kushina? - zapytał niepewnie Minato
- Nie, nie, nie - załkała - To nie może być prawda. Nie może się dziać tak jak wtedy. Przecież miałam go uratować a nie zabić.
- Już dobrze - powiedziała powoli Namikaze, chwytając ją za rękę - Chodź Rin opatrzy tobie rany.
- Nie - krzyknęła - Zostawcie mnie!
              Kushina wyrwała się i odwróciła. Pobiegła przed siebie w stronę lasu. Całą drogę płakała. Łzy zasłaniały jej widoczność i nie zauważyła wystającego korzenia. Potknęła się o niego i uderzyła głową o wystający kamień. Mimowolnie straciła przytomność.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *  * * * * * * * * * * * * * *  
Oto moja pierwsza dedykacja :)
Oto rozdział dedykuje Kushinie_chan. Może to ją zmotywuje do ruszenia długopisu i napisaniu W KOŃCU kolejnego rodziału. Rozdział dedykuję również osobą, które dzielą się swoją opinią.

PS. przepraszam, za błędy. Może ich być trochę, ponieważ piszę na gorąco.

niedziela, 2 października 2011

Rozdział 7

         Jou zaoferował się, że może u niego przenocować, dopóki czegoś nie znajdzie. Lecz Kushina odmówiła. Wiedziała, że dzieli pokój z rodzeństwem. Miał ich przecież jeszcze trójkę. Nie chciała się mieszać w jego życie rodzinne. Oczywiście znalazło się jeszcze kilka innych osób, które proponowały jej zakwaterowanie. Ale im także odmówiła z tych samych powodów. Wolała spokojnie poszukać czegoś samodzielnego. Poszła powoli do biura Hokage. Już zaczęło się ściemniać i zastanawiała się czy kogoś tam zastanie. Kiedy znalazła się przed drzwiami gabinetu Sarutobiego, zapukała i weszła do środka. Drzwi nie były zamknięte, a w środku zastała również Minato. Jęknęła w duchu. Czemu ciągle na niego wpadała?
- Oj przepraszam - powiedziała od razu - Nie będę przeszkadzać. Przyjdę później.
- Poczekaj Kushina - zawołał Sarutobi - Właśnie o tobie rozmawialiśmy.
- Tak? - zapytała się dziewczyna z zaciekawieniem
- Staraliśmy się rozwiązać jakoś twoją sytuację - zaczął Namikaze
- Tłumaczyłem już Minato, że obecnie nie mam wolny mieszkań w Konoha - wyznał Hokage - Ale on zaproponował, że może jeden pokój odstąpić tobie.
- I tak często nie ma mnie w mieszkaniu - tłumaczył chłopak
- To jest żart prawda? - zapytała ze śmiechem - Jeszcze trochę a uwierzyłabym, że to prawda. A wszystko przez te wasze poważne miny.
- Ależ to prawda - powiedział z oburzeniem Minato
- Chociaż przez jakiś czas z nim zamieszkaj - poprosił mężczyzna - A jak tylko coś się zwolni, to powiadomię ciebie o tym.
         Kushina przez chwilę się im przyglądała. Rzeczywiście nie żartowali. Z rezygnacją pokiwała głową. Nie miała innego wyjścia. Sarutobi ustalił z nią kilka szczegółów. Dodatkowo udzielił jej zapomogi na podstawowe rzeczy. Nie było tego dużo, ale Kushina obiecała oddać co do ostatniego Ryō. Minato zaproponował żeby od razu poszli do niego. Po drodze zrobili zakupy. Chłopak chciał pomóc Kushinie nieść ciężkie siatki, lecz ona wydarła się na niego i z naburmuszoną miną poszła przed siebie. Musiał przyznać, że na pewno miała trudny temperament. Po godzinie, od wyjścia z biura Hokage, znaleźli się na miejscu. Minato wsadził rękę do kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Ale tam ich nie było. Zaczął przeszukiwać kieszeń za kieszenią. Na nic to się zdało. Musiał chyba je gdzieś zgubić.
- Nie mogę znaleźć kluczy - wyznał z zakłopotaniem
          Kushina dygotała ze wściekłości. Odstawiła zakupy pod ścianę i podeszła do drzwi. Następnie uderzyła w nie z taką siłą, że aż wyleciały z zawiasów i wpadły do środka mieszkania. Minato spojrzał  na nią z przerażeniem.
- To teraz kupisz i nowy zamek i nowe drzwi - powiedziała po chwili uśmiechająć się drwiąco
          Minato zabrakło aż słów. Z mieszkań zaczęli wychodzić zaciekawieni sąsiedzi. Namikaze szybko wprowadził dziewczynę do mieszkania. Od razu wstawił drzwi w zawiasy oraz zamknął je jak najszybciej. Nie chciał żeby ktokolwiek zaglądał w jego świat. Eh - westknął. Przecież jest już jedna osoba, która to robi. Ale sam się na to zgodził. Oprowadził Kushinę po mieszkaniu. Było one dość spore, jak na kawalera mieszkającego samotnie. Miało dwie sypialnie, pokój dzienny oraz sporą kuchnię. W każdym pokoju stała klozetka, na której umieszczono dzban, zapewne na wodę oraz miednicę.
- To będzie twój pokój - powiedział Minato, wskazując dość dużą sypialnie - Jakbyś chciała potrenować, to na samym dole, jest sala treningowa. Tylko postaraj się jej nie zdewastować już na samym początku.
- Postaram się nie robić problemów - wyznała - I nie będę długo siedzieć na Twojej głowie.
- Możesz tu zostać tak długo, jak będziesz chciała - odrzekł spokojnie i wyszedł z pokoju.
            Kushina została sama. Zamknęła drzwi za Minato i zaczęła układać swój dorobek. Kiedy skończyła było już późno. A ona czuła się zmęczona. To był dla niej ciężki dzień. Umyła się w miednicy i poszła spać. Zasnęła od razu. Rano obudziło ją brutalnie słońce. Obróciła się na drugą stronę i spojrzała na zegarek. Dochodziła już dziewiąta. Szybko zerwała się z łóżka. Założyła to co wpadło jej w rękę i wyskoczyła przez okno. Musiała jak najszybciej dotrzeć na pole treningowe, zanim ktoś je jej zajmie. Na szczęście nikogo tam nie było. Zrobiła krótką rozgrzewkę i zaczęła trening. Miał on polegać na łączeniu ze sobą dwóch żywiołów, wody i wiatru. Było to dość trudne i od dłuższego czasu nie mogła sobie z tym poradzić. Po jakimś czasie podbiegł do niej Jou.
- Hokage nas wzywa - powiedział od razu
             Czerwonowłosa pozbierała swoje rzeczy i pobiegła za przyjacielem. Do gabinetu dotarli w ciągu kilku minut. Zapukali i weszeli do środka. W pomieszczeniu znajdował się Miku oraz drużyna Minato.
- Wysyłam wasze drużyny na misję zwiadowczą - wyznał Sarutobi
- Znowu mam mieć misję z nimi? - zapytała się Kushina - Za jakie grzechy?
- Proszę mówić dalej Hokage-sama - powiedział Miku spoglądając na koleżankę ze złością.
- Tak więc waszym celem będzie rozpoznanie sytuacji na granicy Kraju Ognia - kontynuował przywódca wioski - Muszę ze smutkiem przyznać, że staje się ona coraz bardziej niepokojąca.
- Kiedy mamy wyruszyć? - zapytał się Jou
- Za godzinę macie zbiórkę pod główną bramą - odrzekł Hokage - Szczegóły przekaże wam Minato i to on będzie dowodzącym tej misji. A teraz możecie już iść się przygotować. Powodzenia.
            Wszyscy ruszyli do wyjścia.
- Kushina możesz zostać? - zapytał się staruszek - Chciałem z tobą porozmawiać.
            Czerwonowłosa stanęła przed biurkiem i zaczekała aż zamkną się drzwi.
- Chciałem się zapytać, jak idzie tobie kontrola Kyuubi'ego? - zapytał się Sarutobi
- Potrzebuję więcej czasu żeby tego dokonać - wyznała - Oczywiście, jeśli jest możliwe opanowanie tej mrocznej mocy. Strasznie ciężko nad nią zapanować.
 - Rozumiem - wyszeptał mężczyzna - Wiesz, że zgadzam się na tą misję wbrew woli starszyzny? Więc bardzo cię proszę abyś uważała na siebie i wykonywała polecenia Minato.
- Mogę obiecać jedynie, że postaram się - powiedziała spokojnie - Ciężko się z nim dogadać. A do tego jest taki pyszny i zarozumiały.
- Myślę, że jak poznasz go lepiej, to zmienisz zdanie - wyjaśnił Sarutobi - A teraz idź się przygotować. Powodzenia Kuschina-chan.
- Dziękuję Hokage-sama - odrzekła spokojnie i wyszła z pokoju.
            Szybko pobiegła do mieszkania Minato. Chłopak kończył się już pakować. Wpadła do swojego pokoju i wpakowała cały swój asortyment do plecaka oraz kabury przymocowanej do biodra i prawego uda. Następnie opróżniła swoje zapasy w kuchni. Minato już nie było. Jak mógł na nią nie poczekać? Już mu się za to odpłaci. Z furią zamknęła mieszkanie i pobiegła w stronę Głównej Bramy. Wszyscy już tam byli.
- Mogłeś na mnie poczekać! - krzyknęła, łapiąc Minato za kołnierz - Myślałam, że jesteś inny!
- Kushina nie możesz atakować ot tak człowieka - powiedział Miku - Zostaw go dobrze?
- Nie mogę?! - zapytała się z krzykiem - A kto mi zabroni? Może ty? - zapytała się Minato
              Wszyscy osłupieli. Nikt nawet się nie poruszył. Namikaze natomiast spokojnie na nią patrzył, z lekkim uśmiechem na twarzy. Zagotowało się w niej jeszcze bardziej. Jak on śmiał uśmiechać się w takiej sytuacji?! Miku postanowił interweniować. Zaczął iść w jej stronę i coś jej tam tłumaczyć. Lecz ona go wyprzedziła. Zacisnęła dłoń tak mocno, że aż jej zbielała i uderzyła nią Minato w policzek z taką siłą, że aż się przewrócił.
- Nie waż się tak więcej robić - warknęła i odwróciła się do niego plecami - Ruszajmy. Chyba jesteśmy spóźnieni.
- Nie masz prawa bić naszego mistrza - wrzasnął czarnowłosy chłopak z goglami na oczach.
- Dobra Obito, nic się nie stało - powiedział szybko Minato - Mogłam przecież na nią poczekać. Ruszajmy. A ty - zwrócił się do Kushiny - Nie rób więcej takich rzeczy. Już nie będę wtedy patrzał, że jesteś dziewczyną.
- Nawet nie wiesz jak się boje - wyszeptała mu w twarz
             Minato spuścił głowę z rezygnacją, odwrócił się i poszedł za resztą. Nie potrafił się z nią dogadać. Dziewczyna poszła za nim, ale trzymała się z tyłu grupy. Nie czuła się winna za to co zrobiła. Zresztą czym się przejmowała? Zasłużył sobie na to. A skoro był taki wspaniałomyślny i silny, to nic mu nie będzie. Po godzinie biegu, zatrzymali się na krótki odpoczynek. Wszyscy mieli poważne miny. Ach - jęknęła w duchu - To będzie masakryczna misja.

sobota, 10 września 2011

Rozdział 6

            Droga do Konohy zajęła im przeszło dwa dni. Przez ten czas Tsunade pilnowała żeby Kushina była nieprzytomna. Tak było bezpiecznej dla jej zdrowia. Gdy tylko znaleźli się w wiosce, Czerwonowłosa niezwłocznie trafiła do szpitala. Obudziła się dopiero dwa dni później. Przy jej łóżku zastała swoich kolegów.
- W końcu się obudziłaś - powiedział Jou
- Dawno was nie widziałam - zauważyła dziewczyna - Mam nadzieję, że nie rozrabialiście beze mnie?
- Czekaliśmy aż bezpiecznie wrócisz - przyznał Miku - Martwiliśmy się o ciebie.
- Przecież dobrze wiecie, że nie tak łatwo się mnie pozbyć - zaśmiała się
- Niby tak - odrzekł Jou - Ale z tą twoją pieczęcią na brzuchu...
- Z jaką znowu pieczęcią? - zapytała się Kushina
             Nie zdążyli nic więcej powiedzieć. Drzwi do sali otworzyły się i do środka weszła Tsunade oraz Hokage.
- Możecie nas na chwilkę zostawić? - zapytała się kobieta
- Hai - odrzekli razem koledzy Kushiny
             Posłusznie wyszli z sali, zostawiając w niej przywódce wioski oraz medyka. Kushina bacznie się jej przyglądała. Tsunade natomiast podeszła do niej i zbadała ją. Następnie podwinęła jej koszulkę dość wysoko. Ta z kolei się sprzeciwiła i wręcz podniosła się z łóżka.
- Co robisz? - zapytała z oburzeniem Czerwonowłosa - Nie rozbieram się ot tak przed nikim a zwłaszcza przed facetami. Nawet jeśli są oni przywódcami!
- Spokojnie - poprosiła Tsunade - Chcę tylko trochę podwinąć koszulkę. Muszę coś pod nią sprawdzić. Podwiń ją tak żeby odsłaniała brzuch.
- No dobrze - zgodziła się dziewczyna i pokazała brzuch.
- A teraz spróbuj skumulować Chakre - poprosiła kobieta - Tylko ostrożnie. Wciąż jesteś osłabiona.
              Uzumaki pokiwała głową. Usiadła wygodnie w pozycji siedzącej i złączyła dwa palce na wysokości klatki piersiowej i zaczęła kumulować Chakre w jednym miejscu. Czuła jak jej energia miesza się z jakąś inną.Nigdy jej dotąd nie czuła. Była to ciemna moc. Taka której nikt nie powinien posiadać. A na pewno nie człowiek. Poczuła, jak ta Chakra zaczyna ją dusić i tak jakby przejmować nad nią kontrole. Zaczęła głośnio kaszleć i pochyliła się do przodu. Dopiero wtedy dostrzegła pieczęć na swoim brzuchu.
- Wystarczy Kushina - odezwała się Tsunade - Wszystko w porządku?
- Tak - odrzekła dziewczyna starając się wyrównać swój oddech - Co to jest? - zapytała pokazując pieczęć.
- To pieczęć, która zapieczętowała w tobie Kyuubi'ego - powiedział Hokage - Wróg, który ciebie zaatakował miał na celu wydobycie z ciebie Bijuu aktywując tą pieczęć.
- Jest we mnie zapieczętowana jakiś demon i nic o tym nie wiem? - zapytała się z żalem Kushina - To nie możliwe. Wiedziałabym o tym na pewno.
- Przykro nam Kushina - odezwała się Tsunade - Nie wiemy niestety co zrobić aby pieczęć stała się taka, jak na początku.
- Od teraz twoim zadaniem będzie nauka kontroli Kyuubi'ego - powiedział Trzeci
- Ale nie wiem jak tego dokonać - wyznała dziewczyna - To zbyt duża moc żeby nad nią zapanować. Potrzebuje jakiś wskazówek.
- Niestety nie mamy żadnych informacji na temat Kyuubi'ego, które by tobie pomogły - wyjaśnił Hokage - Będziesz musiała sama do tego dojść i się tego nauczyć.
           To co usłyszała, przeraziło ją. Jak miała tego dokonać bez jakiejkolwiek wskazówki? Rozłożyła się wygodnie i zamknęła oczy. Nie obchodziło ją, że w sali znajdował się Hokage. Była zmęczona. Wciąż czuła w sobie truciznę.
- Tsunade-sama - wyszeptała nie otwierając oczu
           Nikt jej nie odpowiedział. Czuła, jak zaczyna drżeć. Próbowała kogoś zawołać, ale nie mogła dobyć głosu. Po jakimś czasie ktoś zaczął przyciskać ją do łóżka. Ale drgawki nie ustawały. Coraz trudniej było jej oddychać.
- Kushina! - ktoś wykrzykiwał jej imię - Oddychaj wolniej!
- To na nic - tym razem była to Tsunade
           Lekarka położyła ręce na jej klatce piersiowej i zaczęła ponownie usuwać z jej ciała truciznę. Po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Kushina powoli otworzyła oczy. Koło niej stała Tsunade. Kobieta bacznie ją obserwowała, szukając jakiś nieprawidłowości. Ku swojemu zdziwieniu, Kushina dostrzegła przy drzwiach wręcz bladego Minato.
- Co się dzieje? - zapytała cicho z lekkim uśmiechem - Jeszcze mnie tam nie chcą?
- Kushina to wcale nie jest śmieszne- powiedział z wyrzutem Minato - Wszystkich nas przestraszyłaś.
- Jak się czujesz? - wtrąciła Tsunade
- Nie najlepiej - wyszeptała Czerwonowłosa - Ale jest coś co poprawi mój stan. Proszę dajcie mi chociaż odrobinę mojego kochanego ramenu.
           Wszyscy w sali roześmiali się na całe gardło. Kushina spojrzała na Minato. Uśmiechał się od ucha do ucha tym swoim zniewalającym uśmiechem. Nic dziwnego, że miał pełno chętnych, które oddałyby mu swoje serca bez słowa protestu.
           Po jakimś czasie zasnęła ponownie. Lecz tym razem był to spokojny sen. W szpitalu została jaszcze kilka dni. Po wyjściu zaczęła ostro trenować. Musiała jakoś rozruszać te zmęczone ciało. Miku oraz Jou bardzo w tym jej pomagali. W ten sposób nawiązywał się między nimi mocna więź partnerska. I nawet zaczynała coraz bardziej lubić Nu. Tak jakby coś ją przyciągało do niego. Bo było całkiem miłe uczucie, którego jeszcze nigdy nie odczuwała.
           Po ostatnim treningu, czuła się tak wykończona, że aż padła na łóżko, gdy tylko znalazła się w domu. Od razu zasnęła. Nie miała nawet motywacji żeby wstać, umyć się i przebrać w coś świeżego. Odkąd jej wioska zastała zniszczona, śnią się jej te same koszmary. Chyba się już do nich przyzwyczaiła i zaczęła traktować jak normalną kolej rzeczy. Obudził ją dopiero dławiący odór. Szybko otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie unosił się dym od szalejącego po pokoju ognia. Raptownie zerwała się z łóżka i podbiegła do okna. Próbowała je otworzyć, lecz zacięło się. Chwyciła pobliskie krzesło i uderzyła w szybę. Roztrzaskała się od razu. Następnie odrzuciła krzesło na bok, przełożyła głowę oraz resztę ciała przez rozbite okno i wyskoczyła na zewnątrz. Całe szczęście, że mieszkała w domku jednopiętrowym. Zwinie zeskoczyła na ziemię. Swoich sąsiadów spotkała już na ulicy. Było to starsze małżeństwo.
- Kushina-chan - zawołał staruszek - Cieszę się, że jakoś się stamtąd wydostałaś.
- Nie mogliśmy się do ciebie dostać - dopowiedziała
             Kushina uśmiechnęła się szeroko. Musiała jak najszybciej znaleźć odrobinę wody. Rozejrzała się dookoła. Niedaleko dostrzegła kran z wodą. Podbiegła do niego i go odkręciła. Następnie stanęła w kałuży i wykonała pieczęć.
- Suiton no to Giga Jutsu - krzyknęła na całe gardło
             Przed nią  pojawiła się wielka wodna fala, która ruszyła się na palący się dom. Ugaszenie pożaru nie było wcale takie proste. Zajęło to jej trochę czasu. Gdy skończyła, filary budynku zapadły się a cały dom runął. Kushina patrzyła zdezorientowana, jak sąsiedzi podbiegają do zgliszczy. Ruszyła za nimi. Gołymi rękoma zaczęła odrzucać gruz. Wszystko spłonęło. Nawet zwoje z pieczęciami, nad którymi pracowała odkąd przybyła do Konohagarkure. Klęknęła na ziemi i zaczęła płakać. Czuła się tak samo, jak wtedy, gdy straciła swoją wioskę.
- Kushina!
              Usłyszała za plecami. Szybko wytarła brudnym rękawem oczy. Kiedy się odwróciła, za sobą dostrzegła Minato.
- Nic ci nie jest? - zapytał się cicho
- Wszystko w porządku - odezwała się hamując ciskające do uczu łzy - Tylko nie zdążyłam uratować domu. A tak się starałam. Tak samo jak wtedy.
            Teraz już nie dusiła w sobie płaczu. Dała upust emocjom. Przez całe życie starała się być twarda. Tego uczył ją ojciec i tego od niej oczekiwał. Ale gdzieś są pewne granice. Jakby się nie starała, zawsze wychodziło tak samo. Czuła się teraz tak bezradna i bezsilna. Minato podszedł do niej i przytulił ją. Dodało to jej otuchy. Tak bardzo tego potrzebowała. Kiedy się uspokoiła, pomógł jej oraz staruszkom szukać ocalałych rzeczy. Nie było tego za wiele. Z mieszkania Kushiny wszystko spłonęło.

sobota, 20 sierpnia 2011

Rozdział 5

- Han? - zapytał z nie dowierzaniem Jou - Co ty tutaj robisz?
- Kushina-chan napotkała wroga - wyszczebiotała - I ma poważne kłopoty. Prosi również o pomoc.
          Nu od razu pobiegł w stronę obozu i poinformował o tym kapitana drużyny. Ten bez najmiejszego zastanowienia ustalił plan działania.
- Jou dalej będzie stał na warcie - zaczął Minato - Miku, Obito oraz Rin zaczekacie tutaj. Będziecie uważać na Lorda. Ja z Kakashim pójdziemy po Kushine.
          Każdy dostosował się do polecenia Namikaze. Nikt również nie wnosił zastrzeżeń. Łasiczka poprowadziła tą dwójkę tak gdzie znajdowała się Czerwonowłosa. Skakali między drzewami. Gdy dobiegali do celu, poczuli mały wstrząs. Spojrzeli na siebie, ale żaden się nie odezwał.
- To tutaj - zapiszczała Han
          Minato oraz Kakashi zatrzymali się i najpierw zaczęli obserwować otoczenie. Kushina leżała wbita w ziemię. Z ust ciekła jej krew. Na całym ciele miała mnóstwo zadrapań i poważnych ran. Nad nią stało dwóch mężczyzn. Minato pokazał na migi uczniowi, że ma go osłaniać. Chłopak pokiwał głową i obserwował, jak jego mistrz wkracza do akcji. Nie minęła nawet minuta, gdy mężczyźni zostali pokonani. Na ich nie szczęście pojmani popełnili samobójstwo i spalili swoje ciała. Widocznie zostali przeszkoleni do to takich zadań.
- Co z nią? - zapytał się Hatake zeskakując z drzewa
- Nie mam zielonego pojęcia - wyznał Minato - Trzeba będzie zabrać ją do obozu. Może Rin zdoła jej pomóc.
            Kakashi pomógł umieścić Kushinę na plecach mistrza. Namikaze wysłał Han do obozu z wiadomością dla swojej uczennicy. Kiedy dotarli na miejsce, wszyscy już czekali. Ostrożnie ułożyli Uzumaki na posłaniu.
- Kushina! - krzyknął Jou lekko nią potrząsając - Otwórz oczy.
- Przestań - poprosiła Rin - Jeszcze zrobisz jej większą krzywdę i coś jej uszkodzisz.
             Dziewczyna przystąpiła do akcji. Mimo że była w połowie kursu medycznego, wiedziała, że sytuacja jest poważna. Dopiero teraz zauważyła ranę na brzuchu. Powoli podwinęła jej koszulkę. Była olbrzymia. Spróbowała ją wyleczyć lecz w końcu poprzestała na zatamowaniu krwawienia. Podleczyła również drobne zadrapania oraz rany. Nad raną dostrzegła sporego siniaka. Musiał chyba powstawać o wiele wcześniej. Ale prawdziwy problem stanowiła pieczęć na brzuchu. Zakłócała przebieg Chakry.
- Minato-sensei nic więcej nie mogę zrobić - odezwała się w końcu
- Trzeba będzie przetransportować ją do Konohagarkure - powiedział w zamyśleniu Minato
- Nie wiem czy będzie to dla niej korzystne - odrzekła Rin - Droga do Konohy zajęłaby z dwa dni a może i dłużej.
- Do kraju Żelaza macie bliżej - odezwał się nagle Lord Feudalny - Moi medycy nie są wcale gorsi od waszych.
- No dobrze - zgodził się Minato po chwili zastanowienia - Powinniśmy tam dotrzeć jutro koło południa. Myślisz, że wytrzyma do tego czasu? - zapytał uczennicy
- Myślę, że tak - zgodziła się dziewczyna - Postaram się kontrolować jej stan nabierząco.
            Noc okazała się męcząca i trudna. Warta zmieniała się co kilka godzin. Jednak stan Kushiny pogarszał się z godziny na godzinę. Nad ranem wystąpiła również gorączka. Z gałęzi oraz koców zrobili nosze i ułożyli na nich dziewczynę. Wyruszyli o brzasku. Do kraju Żelaza dotarli koło południa. Wchodząc do wioski, Uzumaki wstrząsnął potężny skurcz. W końcu również zaczęła pluć krwią. Powoli położyli ją na ziemi.
- Minato-sensei nie mogę tego zatamować! - krzyknęła zapłakana Rin
- Spokojnie - poprosił Lord Feudalny - Już wezwałem medyków.
              Rzeczywiście chwilę później pojawiło się dwóch medyków. Byli ubrani na biało. Szybko uklęknęli przy Kushinie. Ich Chakra powoli pohamowała krwotok. Następnie zabrali ją ze sobą. Lord znalazł się już w swojej wiosce, więc byli wolni i mogli udać się do szpitala. W recepcji dowiedzieli się, gdzie leży Kushina. Od razu poszli do wskazanej sali. Kiedy chcieli wejść do środka, zatrzymał ich lekarz.
- Tam nie wolno wchodzić - powiedział mężczyzna
- Ale ona jest w naszej drużynie - odezwał się Jou
- Rozumiem - powiedział lekarz - Ale nie można jej teraz przeszkadzać.
- Co jej właściwie jest? - zapytał Minato
- W jej krwi wykryliśmy dużą ilość trucizny - wyjaśnił medic-ninja - Nie mamy pewności czy usunęliśmy całą. Możliwe dlatego jej stan się nie zmienia.
- A co z tą pieczęcią na jej brzuchu? - zapytała się Rin - Jeszcze nigdy nie widziałam takiej z komplikowanej.
- Ta pieczęć wywodzi się z Wioski Wiru i była specjalnością klanu Uzumaki - zaczął tłumaczyć mężczyzna - Stosuje się ją zazwyczaj do pieczętowania Bijuu w ciele dziecka. Zauważyłem, że około rok temu pieczęć została wzmocniona.
- Co to oznacza sensei? - zapytał się Obito
- Jeśli się nie mylę, to w Kushinie została zapieczętowana jakaś ogoniasta bestia - odrzekł Minato - Sprawdzimy to po powrocie do wioski.
- Kiedy się ona obudzi? - zapytał się Miku
- Nie mam pojęcia - wyznał szczerze medyk - Musicie cierpliwie czekać.
            Po tych słowach mężczyzna odszedł. Minato spojrzał się na Kushinę. Była blada niczym kartka papieru.  Tylko jej czerwone włosy nie traciły na kolorze. Leżały rozsypane na poduszce. Nie mieli wyjścia, musieli czekać.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
             Do jej świadomości dochodziły szmery. Dopiero później rozróżniała już głosy i słyszała wypowiadane przez lekarzy zdania. Nie wiedziała czy to sen, jawa czy też rzeczywistość.  Leżała na czymś miękkim. Od razu przypomniało się jej, jak trafiła do Konohy. Wtedy wszystko było łatwiejsze. W tej chwili ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Pragnęła otworzyć oczy i zobaczyć roześmiane twarze Miku oraz Jou. Ale nie mogła. Starała się poruszyć jakimkolwiek mięśniem. Ale nic z tego. Czuła tylko nasilający się ból. Nie była pewna ile czasu tak leżała. W pamięci miała pustkę. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego właściwie się tutaj znalazła? Kiedy ktoś do niej przychodził, czuła dotyk na dłoni. Któregoś dnia z kolei usłyszała znajomy głos. Ale przecież tej osoby tutaj nie powinno być.
- Księżniczko Tsunade dobrze, że przybyłaś - było to głos Lorda Feudalnego
- Widzę, że nic się nie zmieniło od ostatniego raportu - zauważyła kobieta
- Zgadza się - przytaknął mężczyzna
- Już się nią zajmuję - obiecała Tsunade - Będę potrzebować duże ilości gorącej wody. Ale wcześniej proszę przygotować te zioła.
               Po chwili Kushina usłyszała, jak wszyscy wychodzą i zostaje sama. Chciała przecież im powiedzieć, że nic jej nie jest. Pozostało jej tylko czekanie. Po jakimś czasie poczuła, jak ktoś kładzie mokre dłonie na jej brzuchu. Czuła, jak coś jest wyciągane z jej ciała. Gdyby mogła zaczęłaby krzyczeć. Nie spodziewała się takiego bólu. Ale za każdym razem ból słabnął. W końcu kiedy odzyskała władzę nad ciałem, rozejrzała się po pokoju. Na początku poraziło ją mocne światło panujące w pomieszczeniu. Nie poddawała się. Rozejrzała się po sali. Wszystko było takie rozmazane. Słyszała, jak ktoś wypowiada jej imię, ale nie potrafiła zlokalizować tej osoby i nie wiedziała właściwie kto to robił. Nie czuła się dobrze. Starała się zapanować nad drganiami ciała.
- Kushina? - wyszeptała Tsunade - Słyszysz mnie?
- Tsunade-sama dawno ciebie nie widziałam - wychrypiała dziewczyna, spoglądając na kobietę. Teraz widziała ją wyraźnie - Jak zawsze ratujesz mi skórę. Gdzie ja jestem?
- W kraju Żelaza - odrzekła blondynka - Byłaś nieprzytomna trzy dni.
- Miku oraz Jou pewnie się martwili - wyszeptała słabo - Gdzie oni są?
- Odesłałam ich do wioski wraz z drużyną Minato - wyznała - Tylko właśnie Minato został. A jak się czujesz?
- Chyba nigdy nie było ze mną aż tak źle - powiedziała Kushina ze śmiechem - Będę musiała później zemścić się na osobie, która mnie tutaj wpakowała. Dlaczego moje ręce drżą? - zapytała się podnosząc je lekko do góry.
- To efekt uboczny trucizny - wyjaśniła Tsunade - Niebawem wszystko powróci do normy.
- Tak pamiętam - wyszeptała - Kto właściwie mi pomógł?
- Minato i Kakashi - odrzekła kobieta
- No tak - rzekła Kushina i zamknęła oczy
             Tsunade wiedziała, że był to dla niej wielki wysiłek. Wyszła z sali i zaczęła przygotowywać powrót do Konoha. Wpadała na Minato na korytarzu.
- Jak ona się czuje? - zapytał od razu Namikaze
- Już lepiej - odrzekła szybko - W tej chwili śpi. Idź przygotuj się do powrotu. Wyruszamy rano.
- Dobrze - powiedział chłopak
               Blondynka odwróciła się i ruszyła w poszukiwaniu czegoś czym mogłaby przetransportować Kushinę. W końcu wpadła na pomysł, żeby wykorzystać jedną z żab Minato do tego. Zajmie się tym rano. Teraz nadszedł czas na porcyjkę sake. Kupiła butelkę alkoholu i zaszyła się w swoim pokoju. Po wypiciu wszystkiego, zasnęła. Nie usłyszała nawet, kiedy Minato wróciła do mieszkania. Rano została brutalnie obudzona przez chłopaka. Opornie zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki. Chwilę później ruszyli do szpitala.
- Jak ją zabierzemy do wioski? - zapytał się Minato
- To proste - odrzekła Wezwiesz Gamabumę i umieścimy na nim nosze z Kushiną.
- Myślisz, że nic się jej nie stanie po drodze? - zapytał chłopak
- Jeśli zabezpieczymy wszystko to nic się nie stanie - zapewniła go kobieta - Przy Kushinie umieszczę też Katsu żeby kontrolowała jej stan. Zobaczysz zanim się obejrzysz, znajdziemy się w wiosce.
                  Minato zaczekał przed szpitalem. Nie chciał przeszkadzać w przygotowaniach przy Kushinie. Nie wiedział czemu ale ta dziewczyna coraz bardziej zaczęła go irytować ale zarazem również i ciekawiła. Zachowywała się gorzej niż nie jeden rozrabiaka w wiosce. A na dodatek ten jej cięty język. Mimo wszystko dla mieszkańców wioski, zwłaszcza tych starszych, była miła i troszczyła się o nich. Teraz jego kolej. Musi przetransportować ją bezpiecznie do domu. Po jakimś czasie pojawiła się Tsunade a za nią szło dwóch medyków z Kushiną na noszach. Minato przywołał żabę. Następnie umieścili na niej dziewczynę oraz Katsu i wyruszyli do Konohy.

niedziela, 24 lipca 2011

Rozdział 4

         Miesiąc później drużyna Kushiny otrzymała pierwszą wspólną misję. Mieli wspomóc drużynę Minato Namikaze w przetransportowaniu Lorda Feudalnego kraju Żelaza do jego ojczyzny. Na granicy zaczynało robić się niebezpiecznie, dlatego Hokage zdecydował się na zaangażowanie drugiej drużyny. Z tego co dowiedziała się Kushina, drużyna Minato wyruszyła dzień szybciej.
- Powinniśmy ich dogonić najpóźniej jutro w południe - przekalkulował Miku - To nie jest takie trudne zadanie, jak na sam początek dla naszej nowej drużyny. To co ruszamy? - zapytał się reszty
- Hai! - odkrzyknęli Jou oraz Kushina
        Od razu przebiegli przez bramę wioski i pobiegli przed siebie. Tymczasowym kapitanem drużyny został Miku. Później gdy dołączą do drużyny Minato, dowódcą stanie się lider pierwszej drużyny. Był to pierwszy raz, kiedy Kushina wychodzi poza terytorium swojego nowego domu. Odkąd tu zamieszkała, nie zrobiła tego ani razu. Martwiła ją sytuacja na granicy. Nie chciała po raz kolejny przeżywać ataku obcych na wioskę. Nie chciała również ponownie czuć tego bólu utraty bliskich. Przy spieszyła, znajdując się tym samym obok Miku.
- Co się dzieje? - zapytał niepewnie
- Martwię się o sytuację na granicy - wyznała - Może przyspieszymy? Wtedy szybciej dogonimy drużynę Minato. Wiem, że on jest geniuszem, ale od nas także zależy bezpieczeństwo Lorda.
- Rozumiem ciebie Kushina - powiedział spokojnie Kimuri - Ale nie zapominaj o czujności. Jak będziemy gnać przed siebie, możemy ją stracić. A tym samym wróg będzie miał szanse na wykończenie naszej trójki. Zastanów się najpierw co jest bardziej opłacalne.
- Hai - wyszeptała Czerwonowłosna i wycofała się.
         Rzeczywiście Miku miał racje. Musieli uważać. Kiedy zaczęło się zmierzchać, zatrzymali się i rozbili obóz. Jou za proponował, że pójdzie sprawdzić teren. Kushina wraz z Kimuri zaczęli rozpalać ognisko oraz rozkładać śpiwory. Po godzinie Nu nadal nie wrócił. Zaczęli się o niego niepokoić. Ustalili plan poszukiwań, a następnie się rozdzielili. Kushina przeskakiwała z drzewa na drzewo bacznie obserwując otoczenie. Jest! - krzyknęła w myślach. Znalazła go. Leżał nieprzytomny na ziemi. Wykonała podział cienia, który nauczyła się od jednego z uczniów Minato. Wysłała swoją kopie do Jou. Kiedy zbliżył się do chłopaka, ugodziły go kunaie. Od razu rozwiał się w dymie. Utworzyła pieczęć i przywołała łasicę.
- Powiadom Miku, że mamy problem - powiedziała do zwierzaka - Postaram się jakoś wydostać stamtąd Jou. Ale niech się lepiej pospieszy.
         Łasiczka pokiwała tylko głową. I szybko pobiegła przed siebie. No to do dzieła - powiedziała cicho i ruszyła do ataku.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
        Przebiegł właśnie przez polanę. Nigdzie go nie było. Miał nadzieję, że Kushinie poszło lepiej. Jeśli nie znajdą go w przeciągu kilkunastu minut, mrok ograniczy im możliwość poszukiwania. Wbiegł między drzewa, a przed nim ni sąd ni zowąd pojawiła się łasica Kushiny.
- Co się dzieje Han? - zapytał się zwierzaka - Znalazła go?
- Tak - wyszczebiotała łasiczka - Dodatkowo odkryła, że była to pułapka. Kazała przekazać żebyś się pośpieszył. Wydaje mi się, że przystąpiła do akcji i może mieć problemy...
- Dobra nie mamy czasu - zawołał Miku - Prowadź.
        Łasica zwinne się odwróciła i ruszyła przed siebie. Nie czekając na nic, pobiegł za nią. Miał nadzieję, że Kushina jeszcze nie wykonała żadnego ruchu. Biegli tak z dziesięć minut. Nagle Han zatrzymała się. Przystanął za nią i ukrył się za pniem drzewa.
- Tam - wyszeptał zwierzak
       Rzeczywiście na dole dostrzegł Kushinę. Ciężko oddychała ale była cała. Związywała właśnie kogoś sznurem i przyczepiała do niego, pieczęć wykonaną specjalnie przez nią. Rozejrzał się dookoła. Nie wyglądało to na pułapkę. Zwinnie zeskoczył z drzewa i wylądował przy dziewczynie.
- Myślałam, że Han dotrze do ciebie szybciej - powiedziała dostrzegając przyjaciela
- Jak zwykle poradziłaś sobie świetnie - zauważył chłopak
- Ale za to straciłam dużo czasu i energii - stwierdziła - Przypilnuj go. Później go przesłuchamy. A póki co zajmę się Jou. Mam nadzieję, że nic się jemu poważnego nie stało.
        Wstała i podeszła do nieprzytomnego kolegi. Uklęknęła koło niego. Przyłożyła ucho do klatki piersiowej. Wyczuła tętno. Ale było jakieś dziwne. Możliwe że zastosowali na nim genjutsu. Położyła ręce na mostku chłopakowi i zaczęła leczenie. Miku bacznie ją obserwował. Jak na dziewczynę, posiadała zdumiewającą ilość chakry. Jako kolega cieszył się z tego, ale za nic w świecie nie chciały z nią walczyć. Była tak nieobliczalna i zaskakująca swoimi dziwnymi pomysłami, że na pewno by przegrał.
- Miku-chan mówię przecież do ciebie - powiedziała gniewnie
- Zamyśliłem się - wyznał - Co takiego mówiłaś?
- Mówiłam, że masz zabrać tego związanego durnia do naszego obozu - powtórzyła Kushina - Ja natomiast wezmę Jou- chan.
-  Dasz radę? - zapytał niepewnie - Zużyłaś dużo Chakry.
- On nie jest taki ciężki - zauważyła dziewczyna - Bez problemu sobie poradzę. Jak coś to przyślę do ciebie Han.
- Dobrze - zgodził się Kimuri i podszedł do nieprzytomnego więźnia.
        Jednym ruchem podniósł go z ziemi i przełożył sobie przez ramię. Miał szczęście, że agresor był taki chudy i niewiele ważył. Ostatni raz spojrzał się na Kushinę. Uśmiechnęła się do niego szeroko. Widział, że zmęczenie ogarnia ją coraz bardziej. Ale nie miał odwagi się jej sprzeciwić. Odwrócił się i pobiegł przed siebie.
        Nareszcie - powiedziała w duchu dziewczyna. Na szczęście niczego nie zauważył. Chwilę odczekała, a następnie usiadła na ziemi i podwinęła swoją koszulkę. Pod żebrami po lewej stronie znalazła to czego szukała. Rana wyglądała na poważną. Milimetrami minęła punkt witalny. Dodatkowo czuła, że dwa żebra są złamane. Zaczęła podleczać zranione miejsce. Nie mogła pozwolić żeby odwołali jej pierwszą misję już na samym początku. Wyjęła z torby bandaż i owinęła nim mocno ranę. To powinno na razie wystarczyć. Wstała na nogi i przełożyła rękę Jou przez swoją szyję. Skacząc z drzewa na drzewo, czuła tępy ból w żebrach. Musiała wytrzymać. Przecież nazywała się Uzumaki, a ojciec wpajał jej od dziecka, że ich ród nigdy się nie poddaje. Nawet jak wiadomo że przegrana stoi po ich stronie. Do obozu dotarła po dwudziestu minutach.
- Nareszcie! - zawołał Miku - Już zaczynałem się martwić.
Czerwonowłosa - Tylko ostrożnie.
       Wedle wskazówek, ułożyli Nu na posłaniu. Dziewczyna jeszcze raz spróbowała bardziej podleczyć kolegę. Po chwili skończyła. Już więcej nie mogła dla niego zrobić.
- Wezwałeś ANBU? - zapytała
- Tak - odrzekł - Rozważałem też rezygnacje z misji ze względu na Jou oraz twój.
- Nawet tak nie żartuj! - krzyknęła oburzona dziewczyna - Nic mi nie jest. A Jou niedługo się obudzi.
- Jesteś pewna? - zapytał się Kimuri
- Pewnie - wyznała z pełną świadomością - Jou-chan jest trochę poobijany i oboje do jutra dojdziemy do formy.
- No dobrze - zgodził się chłopak - Na razie będziemy kontynuować misje. Wyruszamy z samego rana, jak tylko Jou się obudzi.
        Kushina odetchnęła z ulgą. Pół godziny później pojawili się przy nich dwóch członków ANBU. Przekazali im podejrzanego. Po chwili zniknęli. Kushina poszła nazbierać drzewo na opał. Musiała zachować ostrożność. W pobliżu wyczuwała wroga. Wiedziała, że ją obserwuje. Ale czemu nie atakuje? Od razu zdała raport.
- Miku jesteśmy obserwowani - powiedziała cicho
- Wiem - odrzekł chłopak
- I co z tym robimy? - zapytała
- Czekamy - wyjaśnił - Idź się położyć. Musisz z regenerować siły. Ja zostanę na czatach.
- Myślę, że powinniśmy ustawić pułapki - stwierdziła
- Zajmę się tym - obiecał - Połóż się - polecił - Jak będzie coś się działo, to cię obudzę.
         Kushina niechętnie się zgodziła. Powoli ułożyła się na swoim posłaniu i okryła się kocem. Obudziły ją dopiero brutalne promienie słońca. Kiedy wstała, Jou już nie spał.
- Jak się czujesz? - zapytała od razu
- Świetnie - odrzekł z uśmiechem - Potrafisz postawić człowieka na nogi.
- Nic takiego nie zrobiłam - powiedziała Kushina - Ale dziękuje. Gdzie Miku?
- Poszedł rozejrzeć się trochę - wyznał - Jak wróci, od razu ruszamy.
- Dobra - zgodziła się Czerwonowłosa - To zaraz wracam. Muszę się przebrać.
          Dziewczyna wstała i odeszła spory kawałek od obozu. Skryła się za drzewami, tak żeby nikt jej nie widział. Ściągnęła z siebie koszulkę i obejrzała zranione miejsce. Dziś wyglądało o wiele lepiej. Podleczyła je jeszcze trochę. Jednak żebra stanowiły większy problem. Na razie usztywniła je. Po chwili wróciła do obozu. Koledzy zaczęli się już pakować.
- On jeszcze tutaj jest - zauważyła Kushina wyczuwając intruza
- Tak - odrzekł Miku - Zajmę się nim w czasie drogi.
          Czerwonowłosa wiedziała, że będzie to zrobione dobrze. Kimuri był genialny w pułapkach. Tak więc zaczęła się pakować. Pięć minut później ruszyli w drogę. Chłopak od razu przystąpił do akcji, a chwilę później intruz został schwytany. ANBU ponownie zjawiło się, żeby zabrać pojmanego do wioski. Żebra bolały Kushinę coraz bardziej. Starała się to zamaskować lecz balansując po drzewach było to wręcz niedozniesienia.
- Kushina dobrze się czujesz? - zapytał się w końcu Jou
- Pewnie - skłamała - Czemu pytasz?
- Jesteś strasznie blada - zauważył
- To pewnie przez te moje czerwone włosy - podsunęła dziewczyna - A teraz zajmij się drogą. Nie chce żebyś zderzył się z jakimś drzewem.
- Zaraz powinniśmy być na miejscu - odezwał się Miku
         Przygotowali się do wyjścia z lasu. Na pograniczu drzew dostrzegli grupkę, która poruszała się wolno. Kushina dostrzegła blond czuprynę. Na pewno był to Minato. Chyba się ich spodziewał, ponieważ zatrzymał swoją drużynę.
- Myślałem, że będziecie z samego rana - odezwał się od razu Namikaze - Ale dobrze, że chociaż dotarliście.
- Jesteś arogancki - warknęła Czerwonowłosa
- Uspokój się Kushina - poprosił Miku - Mieliśmy małe problemy z dotarciem.
- Coś poważnego? - zapytał się i spojrzał przenikliwie na Kushine - Zresztą nieważne. Od teraz to ja przejmuje dowodzenie. Proszę jedynie o wykonywanie moich poleceń. A teraz ruszajmy.
- Phi - prychnęła Kushina i minęła Minato
       Ruszyli w drogę. Uzumaki starała się robić swoje oraz trzymała się daleko od Namikaze. Zawsze ją denerwował. To jego bezczelne zachowanie. Ale z drugiej strony nie chciała zrobić złej opinii o Konohagarkure przy Lordzie Feudalnym. Często rozmawiała z Rin i pokazała jej kilka medycznych sztuczek. Dziewczynka była zawchycona. Kiedy zaczęło się ściemniać, rozbili obóz. Pierwszy na warcie miał stanąć Jou. Chodź Kushina upierała się żeby to ona była pierwsza.
- Ciągle nie wyglądasz dobrze - wyszeptał chłopak jej do ucha - Wyglądasz strasznie.
         Uzumaki burknęła tylko coś pod nosem i odeszła z naburmuszoną miną. Poszła zobaczyć czy Lord czegoś nie potrzebuje. Następnie udała się po wodę. Napełniając baniaki wodą, usłyszała szelest w krzakach. Od razu wyjęła shurikeny z torby i rzuciła nimi w krzaki. Wyskoczył  z nich przestraszony biały zając.
- Dziwne - mruknęła - W tych okolicach była nie powinno być śnieżnych królików. Może jednak są.
        Odwróciła się żeby zabrać wodę i wtedy poczuła silne uderzenie w klatkę piersiową. Przez chwilę nie mogła złapać oddechu. Dokładnie czuła zderzenie z pniem drzewa. Syknęła z bólu. Czuła jak rana pod żebrami się otwiera. Po chwili uniósł ją do góry silny podmuch wiatru. Złapała się szybko jakieś gałęzi. Jak tylko wiatr ustał, przywołała łasicę.
- Han wezwij pomoc - powiedziała szybko do zwierzaka
- Dobrze się czujesz? - zapytała się ze strachem łasica
- Tak - warknęła - Pośpiesz się.
         Han zamerdała tylko ogonkiem i już jej nie było. No to teraz oto jej kolej - pomyślała i wykonała atak. Dokładnie wiedziała, gdzie znajduje się przeciwnik. Rzuciła kilka shurikenów w stronę kryjówki wroga. Napastnik przeskoczył w inne miejsce. Dziewczyna wyjęła zwój z pieczęcią, w którym umieściła duże ilości różnorakiej broni. Wyskoczyła do góry i rozwinęła zwój. Następnie zaczęła nim obracać wokół własnej osi. Zauważyła, jak przeciwnik zaczyna ich unikać. Teraz miała przewagę. Wypuściła zwój i utworzyła pieczęć "Suiton". Przed nią pojawił się wodny smok. Już miała go użyć, gdy poczuła, jak coś drasnęło ją w lewy bok a następnie poczuła silne uderzenie w kark. Ostatkiem świadomości dostrzegła, jak traci równowagę i zmierza ku zderzeniu z ziemią...

sobota, 25 czerwca 2011

Rozdział 3

          Śniła się jej wioska. Widziała roześmiane twarze rodziny, przyjaciół i innych mieszkańców. Koło niej stali jej uczniowie. Zawsze była z nich dumna. Chwilę później ich twarze stały się krwawe i zapłakane. Nie potrafiła patrzeć na cierpienie tych ludzi. Próbowała im jakoś pomóc, ale nie udało się jej. Wszystko zniknęło wraz z wybuchem.
           Z krzykiem zerwała się z łóżka. Po policzkach spływały jej łzy. Zakryła twarz rękoma. Nie mogła sobie darować, że okazała się taka słaba i pozwoliła na dokonanie masakry w wiosce. Przecież stać było ją na wiele więcej. Poczuła, jak ktoś otacza ją ramionami i tym samym dodaje jej otuchy. Następnie została delikatnie ułożona na poduszki. Przed Kushiną stanęła śliczna dwunastolatka o brąz włosach i oczach. Na policzkach miała dwa fioletowe paski. Zapewne świadczyły o przy należności do jakiegoś klanu.
- Cześć - przywitała się dziewczynka - Jestem Rin i opiekuję się tobą.
- Cześć - odrzekła Czerwonowłosa - Możesz mówić do mnie Kushina
- Ładne brzmi twoje imię Kushina-san - stwierdziła
- Twoje również - powiedziała Kushina i zaczęła podleczać bolące ramię. Chociaż tyle mogła zrobić żeby złagodzić ból.
- Wow! - krzyknęła dziewczynka - Jesteś medic-ninja?
- No tak - zgodziła się Uzumaki
- Pokażesz mi jak to robić? - zapytała się Rin - Też staram się zostać medycznym shinobi.
- Może niech lepiej pomoże tobie w tym twój mistrz - za proponowała Kushina - Ja nikogo już nie chcę uczyć.
         Czerwonowłosa ułożyła się wygodniej na poduszkach. Przed oczami pojawiły się twarze jej uczniów. Uczniów, którym przekazywała tajemnice życia shinobi. Uczniów, których uczyła ninjutsu i taijutsu. A teraz ich nie ma. Nie chce ponownie tego przeżywać. Zresztą nie chciała również poświęcać się dla obcej wioski.
          Zabieg odbył się dwa dni później. Okazał się on trudny. Nie tylko dla medyków ale i dla samej Kushiny. Przez pewien czas nie potrafiła się samodzielnie poruszyć. To bolało chyba najbardziej jej dumę. Nie lubiła być dla nikogo ciężarem. Dopiero po dwóch tygodniach odzyskała sprawność w kończynach. Mimo wszystko kręgosłup dalej ją bolał. Medycy twierdzili, że to normalne i nie powinna się forsować. Upierali się, że z czasem o przejdzie. Rzeczywiście po miesiącu żmudnych ćwiczeń, wszystko wróciło do normy. Po opuszczeniu szpitala, dostała mieszkanie od Hokage. Wszyscy byli dla niej bardzo życzliwi, ale to i tak nie zmieniło nastawienia dziewczyny. Ciągle była nie ufała tej wiosce i ludziom mieszkającym w niej. Na początku jej osoba budziła pewne zaciekawienie w społeczności, ale minęło ono tak szybko jak się pojawiło.
           Po dwóch miesiącach po zabiegu, dostała wezwanie do biura Kage. Poszła na nie z godnie z planem. Gdy stanęła przed drzwiami głowy wioski, gdy wybiła czternasta. Co za punktualność - pomyślała. Zapukała a następnie weszła do środka.
- Witam cię Kushina-chan - przywitał ją mężczyzna
- Dzień dobry Hokage-sama - odrzekła - Coś się stało?
- Przebywasz u nas już trochę czasu - zaczął staruszek - Wydaje mi się, że najwyższa pora przydzielić tobie jakąś drużynę. Rozmawiałem już o tym z Tsunade. Twierdzi, że nic nie stoi na przeszkodzie. A myślę, że pieniądze też się tobie przydadzą.
           Kushina przez chwilę bacznie obserwowała mężczyznę. Rzeczywiście już sama o tym myślała. Ale z drugiej strony bała się. Nie wiedziała, bowiem czego może się spodziewać po nowej drużynie.
- Kiedy mam ich poznać? - zapytała się
- Powinni już czekać przed biurem - odrzekł z uśmiechem - Na razie macie się zapoznać, razem potrenować i zgrać się. Potem pomyślimy co dalej.
- Hai! - odkrzyknęła Kushina
- A teraz możesz już iść - powiedział Hokage - Powodzenia.
             Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa. Nie miała innego wyjścia. Musiała spotkać się z nową drużyną. Ten stary dziadyga to wszystko ukartował i najwidoczniej miał z tego niezły ubaw. Ale nie wziął pod uwagę jednej najważniejszej rzeczy. Przecież ona ich nie znała i nie wiedziała jakie mają zwyczaje a nawet co ich najbardziej drażni. Jest pewna, że przez jakiś czas będzie im ostro wchodziła na odciski. No cóż zapowiadał się ciężki dzień. Powolnym krokiem wyszła z biura Kage. Przed budynkiem stało dwóch chłopaków. Byli trochę starsi od niej. Podeszła do nich. 
- Kon'nichiwa - przywitała ich - Jestem Kushina Uzumaki i chyba na mnie czekacie.
- Tak - zgodził się jeden z nich - Ja jestem Miku Kimuri a to jest Jou Nu.
- Miło was poznać - powiedziała z uśmiechem
- Mogłaś się trochę pośpieszyć - zauważył ten drugi
- Przepraszam Jou Nu-chan - powiedziała spokojnie Kushina z lekką nutą sarkazmu - Nie wiedziałam, że jesteś taki wrażli na punktualność. Nie chcę już kłopotów na samym początku, więc postaram się następnym razem przyjść punktualnie.
- Dobra dajcie spokój - poprosił Miku - Dzisiaj będziemy się poznawać. Najpierw zrobimy trening i zobaczymy kogo na ile stać.
          Czerwonowłosa nic nie powiedziała na to. Poszli przez wioskę wchodząc na specjalne pole treningowe. Było ono dość duże. Dziewczyna zaczęła się rozgrzewać. Nie chciała się już uszkodzić na pierwszym treningu. Po chwili była już gotowa. 
- Najpierw zobaczymy, jak radzisz sobie z Jou - powiedział Miku - A potem się zobaczy. 
- No dobra - zgodziła się Czerwonowłosa - To zaczynajmy.
           Od razu wyciągnęła dwa kunaie i rzuciła w stronę przeciwnika. Następnie szybko pobiegła przed siebie, wykonując pieczęcie "Suiton". Na szczęście miała przy sobie zwój z elementem wody. Urzyła go do ataku i utworzyła wodnego smoka. Ruszył on wprost na Jou. Chłopak nie został jej dłużny i użył Raton. Gdy tylko Kushina to zauważyła, neutralizowała swoją technikę i urzyła wietrznego tornada. Było jednak już za późno. Błyskawica dosięgnęła jej. Przez ciało przeszedł ją prąd. Ból był tak silny, że aż upadła i zaczęła się wić. 
- Gha! - krzyknęła i wygięła się w łuk
- Jou starczy! - krzyknął Miku podbiegając do dziewczyny - Słyszysz co mówię?
            Nu dezaktywował technikę i ruszył za przyjacielem. Kushina próbowała zapanować nad drganiami. Powoli wstała na nogi. 
- Nie przerywajmy - poprosiła
- Powinnaś iść do szpitala - zaczął Kimuri
- Nic mi nie jest - warknęła Kushina - Kontynuujmy
             Ja mu jeszcze pokaże - pomyślała z goryczą - Pożałuje, że tak mnie potraktował. Wykonała pieczęć do wietrznego smoka. Puściła go na Jou. Następnie za nim rzuciła kunaie oraz shurikeny. Do niektórych przyczepiła cieniutkie sznurki Chakry. Chłopak uniknął wszystkich ciosów. Kushina uśmiechnęła się pod nosem. Lekko pociągnęła za sznurki. Jeden z kunai'ów ugodził mocno Nu w udo. Z rany zaczęła mocno cieknąć krew.Czerwonowłosa nie chciała posunąć się aż tak daleko. Z przerażeniem podbiegła do chłopaka. 
- Pokaż - poleciła - Pomogę tobie.
- Zabierz łapska - warknął Jou - Zrobiłaś to specjalnie. Prawda?
- Nie gadaj bzdur - powiedziała i zaczęła leczyć ranę
           Na szczęście nie okazała się poważna. Po chwili było już po wszystkim. Ponownie stanęli na przeciwko siebie. Ale drogę zagrodził im Miku.
- To nie miał być pojedynek tylko trening - przypomniał - Skoro tego nie rozumiecie to kończymy na dzisiaj. 
- Jak śmiesz nam przerywać? - zapytał się Kushina - Już prawie go pokonałam.
- Spójrz na siebie i zobacz jak wyglądasz - polecił Kimuri - Ledwo trzymasz się na nogach. Przestań zachowywać się jak dziecko.
- Faceci! - krzyknęła
             Skoro to na dzisiaj był koniec, zaczęła podleczać swoje rany. Nie zajęło jej do dużo czasu.
- Wszystko w porządku? - zapytał się Miku - Może ktoś powinien zobaczyć te rany?
- Jakbyś nie zauważył, to jestem medic-ninja i poradzę sobie sama - powiedziała ze złością
- Dobra poczekamy na ciebie a potem odprowadzimy do domu - za proponował Jou
- Na prawdę nie musicie - powiedziała Kushina 
- Na tym przecież polega praca zespołowa - zauważył Kimuri
- No właśnie - przytaknął Nu - Świetnie walczysz. Cieszę się, że jesteś w naszej drużynie - dodał
- Dzięki - powiedziała z uśmiechem Uzumaki
             Chwilę później razem ruszyli przez wioskę. Ulice powoli zaczęły pustoszyć. Tak jak powiedział Jou, odprowadzili ją pod same drzwi. Żegnając się, ustalili, że spotkają się nazajutrz o ósmej i przećwiczą taktyki. Kushina cieszyła się, że jej nowa drużna to nawet sympatyczni goście.

sobota, 18 czerwca 2011

Rozdział 2

           Czuła się dziwnie. Pod sobą wyczuwała coś miękkiego. Był nawet dość delikatny. Czy to było niebo? - zapytała się sama siebie. A może trafiła do piekła za swoje zachowanie oraz chęć zabijania wrogów? Lekko otworzyła oczy. Wszędzie widziała biel. Aż od tego zakręciło się jej w głowie. Tak na pewno nie wyglądało niebo. Obok niej stała kroplówka. To nie było żadne pomieszczenie, które znajdowało się w Uzugarkure. Czyżby trafiła do niewoli? A co jak będą wyciągać z niej cenne informacje? Nie chciała zdradzać wioski. Powoli wstała. Zaczęło coraz mocniej kręcić się jej w głowie. Chwyciła się dwoma rękoma za głowę i poczekała aż objawy przejdą. Następnie odłączyła od siebie kroplówkę. Przeczytała z niej, że służyła do dostarczanie substancji odżywczych. Czyli jednak chcieli zachować ją przy życiu żeby potem wydobyć informacje. Nie mogła tutaj zostać ani chwili dłużej. Jej ubrania leżały w szafce koło łóżka. Szybko je wciągnęła i wyjrzała na korytarz. Znajdowało się tam zdecydowanie za dużo ludzi. Zamknęła drzwi i podeszła do okna. Otworzyła je i stanęła na parapecie. Odczekała chwilę rozglądając się na zewnątrz. Następnie wyskoczyła. Przeskakiwała z dachu na dach. Zeskakując z ostatniego najwyższego domu, chwyciła się gałęzi pobliskiego drzewa. Poczuła przenikliwy ból w prawym przedramieniu. Puściła się gałęzi i zaczęła spadać. Próbowała przyczepić się za pomocą Chakry do pnia nieszczęsnego drzewa. Ale nie udało się jej. Coraz szybciej zbliżała się do ziemi. Zakryła twarz rękoma, czekając na zderzenie z podłożem. Nagle poczuła, jak ktoś ją chwyta i ochrania przed zderzeniem. Nie otworzyła oczu od razu próbując prze zwyciężyć ból. Zaczęła głośno oddychać. Czuła, jak ktoś ostrożnie opiera ją o pień drzewa. Wtedy już otworzyła oczy. przed nią klęczał chłopak o blond włosach. Był może w jej wieku albo trochę starszy. Jej uwagę przykuły niebieskie oczy, wyrażały one samo dobro, chęć pomocy innym i ochronę ich. Coś w jej świadomości ostrzegało ją by dalej pozostała czujna. W końcu dalej przebywała na terytorium wroga. 
- W porządku? - zapytał się chłopak
- Tak - skłamała, w gruncie rzeczy ramię dalej ją mocno bolało.
- Jestem Minato Namikaze - powiedział podając jej rękę - A ty?
- Kushina - odrzekła ściskając jego prawą rękę a przy tym krzywiąc się - Przepraszam ale muszę już iść.
- Nie jesteś skąd, prawda? - nie dawał za wygraną
- Nie twój interes - warknęła Kushina opierając się prawą ręką o drzewo - Ghaa!
             Dziewczyna krzyknęła z bólu chwytając się za ramię. Nie wyglądało najlepiej. Jeszcze do końca się nie wyleczyło, a już je nadwyrężyła. Ciągle czuła wzrok Minato na swoim ciele. Odwróciła się do niego przodem.
- Czego chcesz? - zapytała z irytacją - Dziękuję za pomoc. A teraz dasz mi już spokój?
- Powinnaś z tym pójść do szpitala - za proponował Namikaze - Pokażę tobie jak tam trafić.
- Nie mam zamiaru tam ponownie trafić - wyszeptała do siebie
            Zaczęła leczyć ramię. Strasznie wolno to szło. Dodała więc do tego jeszcze więcej Chakry. I właśnie wtedy świat przed oczami zaczął się jej rozmazywać. Nie wiedziała co się dzieje. Złapała się dwoma rękoma za głowę i zaczęła nią kręcić. Czuła jak wszystkie siły ją opuszczają. Nogi się pod nią ugięły. Na szczęści Minato w ostatniej chwili ją chwycił. Chciała mu powiedzieć żeby jej nie dotykał. Jak on w ogóle śmiał ją dotknąć! Nie mogła puścić mu tego płazem. Ale było już za późno. Jej ciało otuliła mgiełka zapomnienia.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
             Czyżby przechodziła Déjà vu. Wszędzie widziała krew. Na rękach, ubraniu wokół siebie. W oddali dostrzegała zniszczone budynki. Tak to była jej wioska. Nieopodal widziała jak jej ojciec walczy. Ale po chwili upadł. Koło niego leżała jej matka. Zaczęła biec w ich stronę. Nagle przed nią stanął zamaskowany mężczyzna. Jak to możliwe, że go nie wyczuła? Czyżby aż tak była nierozważna? Przecież nie tego uczył ją ojciec. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, wbił w nią katane. Wytrysnęła z niej strumień krwi. Upadła na kolana. Czy to był jej koniec?
            Oczy same się jej otworzyły. Od razu podniosła się do pozycji siedzącej. Zrobiła to za szybko, ponieważ ramię dało się jej we znaki. Lekko je dotknęła. Było usztywnione. Mimo wszystko nadal bolało. Pogładziła je prawą dłonią. 
- Nie powinnaś tak gwałtownie się podnosić - usłyszała męski głos
             Od razu podniosła głowę. Na parapecie siedział Minato. Jak on zaczynał ją drażnić. Miała ochotę mu przyłożyć. 
- Mówiłam, że to nie twój interes - warknęła - Czemu nie dasz mi spokoju i sobie nie pójdziesz?
- Ponieważ zastanawiałem się kim możesz być - wyznał chłopak - Nie spodziewałem się, że to ty jesteś tą ocaloną z wioski Wiru.
- Przyszedłeś zobaczyć, jak wyglądam? - zapytała z kpiną Kushina - Jakbyś nie wiedział to nie jestem żadną małpą pokazową!
- Oj nie denerwuj się - poprosił Minato - Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu nie często spotyka się takie dziewczyny.
- Zamilcz! - krzyknęła wstając z łóżka - Ja ci zaraz pokażę jaką na prawdę jestem dziewczyną!
- Ej nie powinnaś wstawać - powiedział Namikaze ale było już za późno
            Kushina zrobiła kilka kroków i upadła na ziemię. Nogi same się pod nią ugięły. Co się dzieje - zastanawiała się. Przecież zawsze szybko dochodziłam do siebie po walkach. Więc dlaczego teraz jest inaczej? Z pomocą przyszedł jej Minato. Jednym sprawnym ruchem odgarnął jej długie czerwone włosy na bok i pomógł wstać. Następnie położył ją z powrotem do łóżka i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z jakąś kobietą w blond włosach. Miał je dość długie. Były pewnie dla wygody związane w dwa kucyki, a na środku ich długości przypięte były brązowe wstążki. 
- Jak się czujesz? - zapytała się, a Kushina zmierzyła ją nieufnym spojrzeniem - Jestem Tsunade i jestem tutaj głównym medykiem. Muszę przyznać, że byłaś ciężkim przypadkiem. Już myślałam, że się z tego nie wyliżesz. 
- Jak długo tutaj jestem? - zapytała się w Końcu Kushina
- Pomyślmy - zastanowiła się Tsunade - Jakieś cztery tygodnie byłaś w śpiączce, potem uciekłaś bez słowa - tu zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem - I byłaś nieprzytomna cztery dni. 
- Muszę wrócić do domu - zaczęła dziewczyna
- To nie możliwe - odrzekła kobieta 
- I tak nic ze mnie nie wyciągniecie! - Kushina krzyknęła na całe gardło - A przy najbliższej okazji i tak ucieknę!
- Gdzie? - zapytał spokojnie Tsunade - Twoja wioska została zniszczona. Nikt nie ocalał oprócz ciebie. Jeśli będziesz chciała, będziesz mogla zostać w Konoha. A jeśli nie, to zrobisz co będziesz chciała. 
- Zaraz, zaraz - przerwała jej Kushina - Jestem w Konohagarkure?
- A coś ty sobie myślała? - zapytała się z zażenowaniem Tsunade - Jakbyś była w niewoli to na pewno nie byłabyś tak traktowana.
- Tsunade-sama może przełożymy tą rozmowę na kiedy indziej? - wtrącił się Minato - Ona nie wygląda za dobrze.
- Och ty jak zawsze musisz się mieszać - powiedziała kobieta - Kushina-chan byłoby dobrze gdybyś nie wstawała z łóżka. A najlepiej byłoby gdybyś się nawet nie ruszała o ile jest to możliwe w twoim przypadku. 
- Dlaczego? - zapytała z niepokojem
- Po tym jak uciekłaś ze szpitala pomiędzy chrząstki w kręgosłupie dostały się odłamki kostek kręgosłupowych - zaczęła wyjaśniać Tsunade - To one naruszają nerw  rdzeniowy przez co masz problemy z chodzeniem. Skoro jesteś medic-ninja to powinnaś wiedzieć co to znaczy.
- Jak długo mam tak leżeć plackiem? - zapytała się dziewczyna 
- Dzień, może dwa - wyznała kobieta - Musimy poczekać aż moja uczennica Shizune przyniesie odpowiednie zioła.
- Aż dwa dni! - krzyknęła Kushina - Przecież ja tego nie wytrzymam!
- Będziesz musiała - powiedziała spokojnie Tsunade - Potraktuj to jako formę treningu. Minato-kun pomoże tobie w tym. Prawda?
- Ale Tsunade-san... - zaczął chłopak
- Przecież nie masz nic innego do roboty - stwierdziła medyczka 
- No już dobrze -zgodził się niepewnie Minato - Mogę się zgodzić na trzy godziny dziennie. Nie zapominaj Tsunade-sama, że mam swoich uczniów, którym muszę poświęcić czas.
- Wolę zostać sama - odezwała się nagle Kushina - Obiecuję, że nie będę się ruszać niepotrzebnie. A on - wskazała na Namikaze - Będzie mnie tylko denerwował.
- Mimo wszystko ktoś musi pilnować ciebie przed kolejną ucieczką - wyznała Tsunade - A teraz dam tobie coś na sen.
             Lekarka podeszła do niej i wstrzyknęła jej coś do żył. Po chwili powieki zaczęły jej ciążyć. Zamknęła oczy i pozwoliła się ponieść w objęcia Morfeusza.

sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 1

           Był to piękny słoneczny dzień. Kushina wstała, jak zawsze o tej samej porze. Od kilku tygodni do Uzugarkure docierały pogłoski o zbliżającym się ataku wioski Mgły. Ale nic takiego do tej pory się nie stało. Założyła swoją luźną koszulkę, sięgającą do połowy ud oraz przylegające do nóg spodenki. Powoli zeszła do kuchni. Matka krzątała się przy kuchence.
- Mamo, gdzie tata? - zapytała się Kushina rozglądając się po pomieszczeniu.
- Uzukage go wezwał - wyznała - Ponoć była to pilna sprawa.
- Ciekawe czego chciał - zastanawiała się dziewczyna
- Ty się już tym nie interesuj - zganiła ją matka - Zajmij się jedzeniem, a nie pakowaniem się co rusz w nowe kłopoty. Jak dziewczyna może być takim rozrabiaką!
            Kushina usiadła za stołem z miną zbitego psa. Wzięła do ręki pałeczki i zaczęła jeść. Nie znosiła, kiedy mama zachowywała się w ten sposób. I do tego zawsze wypominała jej zachowanie. Czasami wydawało się jej, że odziedziczyła właśnie po niej ten charakter.
             Nagle ni sąd ni zowąd wioską wstrząsną wybuch, a z okien powypadały szyby. Kushina zakryła głowę ramionami. Po chwili rozejrzała się po kuchni. Jej matka leżała na ziemi. Od razu do niej podbiegła. Powoli podniosła ją. Gdzie nigdzie pokazały się ślady zadrapań od szkła.
- Mamo jesteś cała? - zapytała się lekko potrząsając kobietą - Mamo?
- Co się dzieje? - zapytała się matka
- Nie wiem - wyznała dziewczyna - Zostań tutaj. Sprawdzę tylko co się dzieje.
- Uważaj na siebie - zawołała kobieta za wybiegającą córką
               Kushina wpadła do swojego pokoju i chwyciła swoją torbę z kunai'ami oraz shuriken'ami. Następnie wskoczyła na parapet i wyskoczyła przez okno. Wspięła się na pobliski dach. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wioska stała w płomieniach. Na miejscu biura Kage, została tylko wieka dziura. Och nie- powiedziała w myślach Czerwonowłosa. Od razu pobiegła w tamto miejsce. Wszędzie widziała rannych, którymi zajęli się już medic-ninja. Nie mogła im pomóc. Musiała najpierw znaleźć ojca. Podbiegła do ruin.
- Tato! - krzyczała na całe gardło - Tato!
- Kush... Kushina? - usłyszała cichy głos spod sterty gruzu.
                 Podbiegła do lekko ruszającego się kamienia. Z całych sił zaczęła odrzucać głazy. Mogła użyć jakieś techniki, która usunęłaby ten gruz, ale wtedy mogłaby narazić ojca. Wolała zrobić to ręcznie. Jej ręce zaczęły już krwawić od zadrapań. Po twarzy pociekły łzy. Po chwili wyciągnęła ojca z gruzowiska. Położyła go lekko na ziemi i zaczęła leczyć. Wszędzie była krew. Nie potrafiła jej zatamować. Dodała więcej chakry. Nagle poczuła dotyk dłoni ojca. Spojrzała na niego zapłakana.
- Wystarczy - wyszeptał - Nie marnuj energii a to co jest nieuniknione.
- Nie ojcze - zaprzeczyła ocierając łzy - Rana już prawie się zatamowała. Zaraz skończę.
- Zawsze byłaś silna i odważna - zaczął ojciec - Nigdy nie okazywałaś uczyć. Taki powinien być każdy Shinobi. Pamiętasz, jak byłaś największym rozrabiakom w okolicy?
- Tak - powiedziała dziewczyna
- Przez te wszystkie lata rozkwitłaś - dodał - Jestem z Ciebie dumny. Nawet nie wiesz jak bardzo. Chcę żeby moja córeczka była taka, jak jej matka. Proszę...
- Tato mów do mnie dalej - poprosiła, ale on zamknął oczy - Tato nie rób mi tego!
              Kushina dodała jeszcze więcej chakry. On nie mógł jej teraz zostawić. Przecież miała dopiero siedemnaście lat i potrzebowała ciągle jego wskazówek. Chciała żeby zobaczył, jak staje się Kage wioski. Po chwili serce jej ojca stanęło. Jako medic-ninja wiedziała co to oznacza. Nic już nie mogła zrobić. Z płaczem upadła na ciało ojca i głośno szlochała. Kiedy wstała, spojrzała się na ręce. Całe były we krwi. Zapłakała jeszcze głośniej. Usłyszała świst. Szybko odskoczyła. Shiuriken drasnął ją w policzek. Nie czekała na nic więcej. Wyciągnęła kunai'a z torby.
- Czego chcesz? - warknęła na zbliżającego się mężczyznę - Dlaczego atakujecie wioskę Wiru?
- A jak myślisz? - zapytał się i wykonał pieczęć - *Kaiton-Suno no Jutsu!
               W stronę Kushiny poleciały cienkie igły ognia. Zrobiła unik. Jej wietrzny smok na nic się tu nie przyda. Potrzebowała wody. Swój zwój z wodą zostawiła w domu. Skąd ją wziąć? Nie wiedziała skąd, ale poczuła silne uderzenie w kręgosłup. Jak to się stało? Przecież przeciwnika miała przed sobą. Straciła równowagę i upadła na ziemię. W jej stronę poleciała notka wybuchowa. Odskoczyła od niej. Nie zauważyła drugiego mężczyzny. Ten z kolei rzucił w nią łańcuch przeplatany shuriken'ami. Oplutł on jej całe ciało i wbił się w nie. Krzyknęła z bólu.
- Czy nie będzie szkoda zabijać takiej ślicznotki? - zapytał się ten drugi pociągając z całej siły za łańcuch - Zobacz jest całkiem niegroźna.
- Twarzyczkę ma niczego sobie - przyznał pierwszy dotykając jej twarzy.
- Zabieraj łapska - warknęła i ugryzła go w rękę.
               Ogarnął nią gniew. Mimo że łańcuch wbijał się w nią, z całych sił rozszerzyła go. W końcu udało się jej wyciągnąć ręce.
- Uzumo-Naton no Jutsu! - krzyknęła wykonując pieczęć.
                  Była to jej specjalna technika. Poświęciła na jej opracowanie kilka lat. Pamiętała, jak ojciec był wtedy z niej dumny. Do swojej wietrznej techniki dodała shurikeny oraz igły. Ruszyła na przeciwników. Mężczyźni z przerażenia zaczęli uciekać. Ale było już za późno. Powinni wiedzieć, że z Kushiną Uzumaki się nie zadziera. Bomba wietrzna ruszyła wprost na nich. Chwilę później mężczyźni byli tak poturbowani, że nie ruszyli nawet palcem.Kushina zawiązała ich i na węzeł nałożyła pieczęć uniemożliwiającą ich rozwiązanie. Następnie przywołała łasicę.
- Co się dzieje? - zapytał się zwierzak
- Wioska została zaatakowana - wyjaśniła dziewczyna - Sprowadź szybko kogoś z ANBU. Myślę, że oni mogą coś wiedzieć. Pośpiesz się.
                Łasica odwróciła się i pobiegła przed siebie. Kushina upadła na kolana i wsparła się rękoma o ziemię. Z ust wypluła krew. Zaczęła głośno oddychać. Dużo chakry zużyła ratując ojca i do tego jeszcze walka z tymi dwoma osiłkami. Pozbierała resztę sił i pobiegła do domu. Miała nadzieję, że matce nic się nie stało. Wbiegła do kuchni. Mama siedziała tam, gdzie ją zostawiła.
- Zewsząd słychać walkę - wyznała kobieta - Jak ty wyglądasz? Nic ci nie jest?
- Wszystko jest w porządku - odrzekła dziewczyna - Chodź musimy udać się do schronu. Tam będziesz bezpieczna.
- A gdzie twój ojciec? - zapytała się matka - Musimy na niego poczekać.
- Na pewno pomaga innym się schronić - skłamała - Chodź już.
               Kushina złapała mamę za rękę i wyprowadziła z domu. Kawałek biegły razem. Musiała ją ochronić. Tylko ona jej teraz została. Później miała w planach dołączyć do swojej drużyny. Przy schronie wybuchła kolejna bomba. Dziewczyna osłoniła ciałem mamę. Odłamki skał poleciały prosto na nie. Następnie dostrzegła lecące w ich stronę kunai'e. Złapała mamę w pasie i odskoczyła.
- Schowaj się za mną - poleciła Kushina i wykonała pieczęć - Water-Hento no Jutsu!
                Przed nimi pojawiło się wietrzne tornado. Kushina dodała do niego jeszcze element wody i podniosła ręce na wysokości klatki piersiowej. Zaczęła kontrolować tą technikę. Tornado ruszyło na napastnika. Po drodze wszystko niszczyło. Dziewczyna zaczęła głośno oddychać. Zostało jej mało chakry. Gorączkowo myślała co robić. Musiała ochronić matkę za wszelką cenę. Tornado zniknęło z jej zasięgu. Tak jakby zapadło się pod ziemię. Ziemia się zatrzęsła i zaczęła się rozstępować.
- Uciekaj do schronu! - krzyknęła do matki - Później do ciebie dołączę. Szybko!
                Kushina nawet nie spojrzała się na nią. Ruszyła na napastnika. Był przed nią może z dziesięć metrów. Utworzyła pieczęć i wietrzny smok ruszył na niego. Mężczyzna rozwiał się po zderzeniu ze smokiem.
- Podział cienia? - nie mogła w to uwierzyć
                Tę technikę znają głównie Shinobi z Konohagarkure. A jeśli z przymierzyli się z Mgłą? Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było mężczyzny. W powietrzu zaczęła się tworzyć gęsta mgła. Nie był to dobry znak. Jeśli w nią wpadnie, będzie po niej. Musiała wyjść poza nią. Odwróciła się i zaczęła biec. Po chwili poczuła mocne uderzenie w klatkę piersiową. Upadła na ziemię. Nie czekając na nic utworzyła tornado. Rozwiało ono zasłonę mgielną. Czemu nie wpadła na to od razu? Przed nią pojawił się mężczyzna a koło jego nóg leżała jej matka. Jeszcze nigdy nie czuła się taka bezradna.
- Puść ją - warknęła - Bo pożałujesz tego!
- I co mi zrobisz? - zapytał się mężczyzna stając jedną nogą na głowie jej matki - Masz mnie słuchać, bo inaczej ona zginie.
- Jak śmiesz! - krzyknęła
                 Jej chakra sięgała już zeru.  Musiała zaryzykować. Wykonała pieczęć, tak szybko, jak tylko potrafiła i utworzyła smoka. Nie postrzeżenie umieściła w nim igły i shurikeny, które kontrolowała dzięki przezroczystym igłom chakry. Dla medycznego ninja nie było to nic trudnego. Wypuściła smoka i czekała na reakcję mężczyzny. Ten z kolei utworzył ogniską kulę ognia, który ze zderzeniem z techniką Kushiny wybuchł tworząc potęrzną falę uderzeniową. Kątem oka Kushina dostrzegła, jak napastnik znika zostawiając jej matkę na drodze fali uderzeniowej. Nie zdąży jej uratować. Nie ma siły nawet na poruszenie się. Ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Wybuch wyrzucił ją w powietrze. Obraz przed oczami zaczął się jej rozmazywać. Upadek okazał się bardzo bolesny. Gdzie nie gdzie czuła palący ból. Domyśliła się, że jej ciało zapaliło się miejscami. Przeleciała spory kawałek odbijając się od ziemi, gasząc przy okazji otaczający ją ogień. Resztkami świadomości słyszała czyjeś głosy. Nie potrafiła ich zidentyfikować. Wydawały się zatroskane. Coś do niej mówiły. Ale co? Wolała się poddać i nie czuć tego bólu. Przecież ona nigdy się nie poddawała! Nie Kushina Uzumaki. Ciało jednak okazało się silniejsze. Jej umysł otuliła mgiełka zapomnienia. Teraz było jej dobrze. Wszystko zniknęło i nic już nie miało znaczenia.

^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^

*Oczywiście nazwy technik, które pojawiły się w blogu zostały wymyślone tylko przeze mnie.