Po dziesięciu minutach ruszyli dalej. Do granicy kraju ognia dotarli przed zmrokiem. Rozbili obóz ale nie rozpalali ogniska. Minato nie chciał aby jego drużyna rzucała się w oczy. Na warcie najpierw stanęła Kushina, Kakashi oraz Miku. Noc była ciepła. Na niebie wisiał wysoko księżyc. Co jakiś czas słychać było odgłosy dzikich zwierząt. Kushina przymknęła oczy i wytęrzyła słuch. Chyba nikt ich nie zauważył, bo nie wyczuwała innej, obcej Chakry w pobliżu. Zmiana warty nastąpiła koło trzeciej. Czerwonowłosną zastąpił Minato.
- Zanim odejdziesz, może chcesz coś mi powiedzieć? - zapytał niepewnie
- Tak - powiedziała po chwili kiwając głową - Okolica jest bezpieczna. Mogę już iść?
- Eh - wyszeptał Namikaze - Jasne. Dobrej nocy.
- A jeszcze przepraszam za tamto - wyznała dziewczyna - Mogłam to zrobić mocniej - dodała puszczając oczko.
Minato pokręcił tylko głową z nie dowierzaniem. Żeby mieć takie zmienne nastroje. Taka mogła być tylko ona. Poczekał aż odejdzie. Jej rude włosy kołysały się z każdym jej krokiem. Co raz bardziej go zachwycała. Po chwili otrząsnął się z myśli i usiadł pod drzewem. Wsłuchał się w odgłosy puszczy. Resztka nocy minęła spokojnie. Dopiero nad ranem usłyszał wstrząs a następnie krzyki od strony obozu. Szybko zerwał się z miejsca i pobiegł w tamtą stronę. Po obozowisku grasował ogień.
- Rin pomóż Miku, a ja z Jou zajmę się tym wrzodem! - krzyczała Kushina biegnąc
Czerwonowłosa trąciła Minato przelotem i pobiegła za Nu-chan oraz napastnikiem. Brnęli w coraz to gęstsze krzaki. dziewczyna wykonała pieczęć i przed nią pojawiło się wietrzne tornado.
- Jou z drogi - krzyknęła
Chłopak odskoczył w bok. Natomiast napastnik rzucił w nią jakąś notką, która po zderzeniu z tornadem wybuchła. Na jej nie szczęście wybuch spotęgował się po połączeniu z wiatrem. Kushina poczuła, jak uderza o pobliskie drzewo. Z jękiem wstała.
- W porządku? - zapytał podbiegając Jou
- Tak - wyszeptała - Nie możemy dać mu uciec!
Oboje pobiegli za napastnikiem. Mężczyzna prowadził ich na otwarty teren. Nu wyprzedził Kushinę i wbiegł za przeciwnikiem na most. Dziewczyna dodała gazu i teraz biegła równo za kolegą. Już prawie go mieli, gdy nagle mężczyzna odwrócił się i zaatakował Jou Kataną. Chłopak nie spodziewał się tego. Nie zdążył nawet zrobić uniku. Miecz przebił go na wylot. W oczy Kushiny wtrysnęła krew. Od razu stanęła jak wryta. Nastastnik na nią spojrzał i uśmiechnął się do niej. Następnie wyciągnął Katanę z ciała Jou i pchnął go na dziewczynę. Ta z kolei go złapała. Poczuła jak most się chwieje. Szybko przełożyła rękę kolegi przez szyję. Musiała go położyć na czymś twardym. Po chwili poczuła silne szarpnięcie. Spojrzała na wroga. Kończył przecinać linę, która była przymocowana do mostu. Czym prędzej odwróciła się i pobiegła przed siebie. Starała się udźwignąć kolegę.
- Za późno! - usłyszała za sobą śmiech
Most został przerwany. Dziewczyna szybko chwyciła się spadającej liny. Powiew wiatru odgarnął jej czerwone włosy do tyłu. Zderzenie ze skałą było bolesne. Ręka trzymająca line, rozcięła się i zaczęła obficie krwawić. Przyczepiła nogi zapomocą Chakry do skały i powoli zaczęła się wspinać.
- Jou żyjesz? - zapytała się, ale nie usłyszała odpowiedzi
-Kushina?!?! - usłyszała nad sobą
- Tutaj jesteśmy! - odkrzyknęła - Pomóżcie szybko!
Dziewczyna podniosła głowę do góry. Po chwili spuścili linę.Na niej opuścił się powoli Miku. Czerwonowłosa podała najpierw Jou. Kiedy ciężar z lewej strony przestał jej ciążyć, mogła swobodnie wspiąć się na resztkach mostu. Na górę wciągnął ją Kakashi. Nie pozwoliła sobie na odpoczynek. Musiała pomóc Jou. Obok niego klęczeli Miku, Minato oraz Rin. Obito stał gdzieś z boku.
- Odsuńcie się - poleciła
- Zostaw to Rin - poprosił Miku - Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Doprowadź się najpierw sama do porządku.
- Nie słyszałeś co mówię? - warknęła na niego - Odsunąć się! Wszyscy!
Minato zaczął się sprzeciwiać, ale Czerwonowłosa wzięła go i osunęła od przyjaciela. Rin natomiast patrzała zdezorientowana. Uzumaki uklęknęła i położyła ręce na ranie Jou. Zaklęła w duchu. Zastała uszkodzona aorta brzuszną. Szanse, że zatamuje krwotok były niewielkie. Na dodatek zaczęło padać i grzmieć. Co za cholerna pogoda.
- Zostaw - wyszeptał Jou - Nic już nie możesz zrobić...
- Bzdura - przerwała mu Kushina - A teraz bądź cicho. Przeszkadzasz mi. I nawet nie waż się tak łatwo poddawać.
- Miku zabierz ją - poprosił kolegę - Nie chce żeby cierpiała. Wiesz dlaczego. Zajmij się nią. Wiesz jaka jest uparta.
- Chodź Kushina - powiedział Kimuri dotykając lekko jej ramienia.
- Nie dotykaj - powiedziała ostro - Mogę mu pomóc.
Jou złapał ją za rękę i lekko się uśmiechnął. Z kącików ust oraz z rany w brzuchu obficie płynęła krew, która zaczęła łączyć się z deszczem. Od razu przymknął powieki. Kushina zadrżała. Przed oczami pojawiła się twarz jej ojca. Ten obraz odepchnął ją od kolegi. Szybko zerwała się z miejsca i zaczęła cofać. Z oczu popłynęły łzy.
- Kushina? - zapytał niepewnie Minato
- Nie, nie, nie - załkała - To nie może być prawda. Nie może się dziać tak jak wtedy. Przecież miałam go uratować a nie zabić.
- Już dobrze - powiedziała powoli Namikaze, chwytając ją za rękę - Chodź Rin opatrzy tobie rany.
- Nie - krzyknęła - Zostawcie mnie!
Kushina wyrwała się i odwróciła. Pobiegła przed siebie w stronę lasu. Całą drogę płakała. Łzy zasłaniały jej widoczność i nie zauważyła wystającego korzenia. Potknęła się o niego i uderzyła głową o wystający kamień. Mimowolnie straciła przytomność.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Oto moja pierwsza dedykacja :)
Oto rozdział dedykuje Kushinie_chan. Może to ją zmotywuje do ruszenia długopisu i napisaniu W KOŃCU kolejnego rodziału. Rozdział dedykuję również osobą, które dzielą się swoją opinią.
PS. przepraszam, za błędy. Może ich być trochę, ponieważ piszę na gorąco.
- Zanim odejdziesz, może chcesz coś mi powiedzieć? - zapytał niepewnie
- Tak - powiedziała po chwili kiwając głową - Okolica jest bezpieczna. Mogę już iść?
- Eh - wyszeptał Namikaze - Jasne. Dobrej nocy.
- A jeszcze przepraszam za tamto - wyznała dziewczyna - Mogłam to zrobić mocniej - dodała puszczając oczko.
Minato pokręcił tylko głową z nie dowierzaniem. Żeby mieć takie zmienne nastroje. Taka mogła być tylko ona. Poczekał aż odejdzie. Jej rude włosy kołysały się z każdym jej krokiem. Co raz bardziej go zachwycała. Po chwili otrząsnął się z myśli i usiadł pod drzewem. Wsłuchał się w odgłosy puszczy. Resztka nocy minęła spokojnie. Dopiero nad ranem usłyszał wstrząs a następnie krzyki od strony obozu. Szybko zerwał się z miejsca i pobiegł w tamtą stronę. Po obozowisku grasował ogień.
- Rin pomóż Miku, a ja z Jou zajmę się tym wrzodem! - krzyczała Kushina biegnąc
Czerwonowłosa trąciła Minato przelotem i pobiegła za Nu-chan oraz napastnikiem. Brnęli w coraz to gęstsze krzaki. dziewczyna wykonała pieczęć i przed nią pojawiło się wietrzne tornado.
- Jou z drogi - krzyknęła
Chłopak odskoczył w bok. Natomiast napastnik rzucił w nią jakąś notką, która po zderzeniu z tornadem wybuchła. Na jej nie szczęście wybuch spotęgował się po połączeniu z wiatrem. Kushina poczuła, jak uderza o pobliskie drzewo. Z jękiem wstała.
- W porządku? - zapytał podbiegając Jou
- Tak - wyszeptała - Nie możemy dać mu uciec!
Oboje pobiegli za napastnikiem. Mężczyzna prowadził ich na otwarty teren. Nu wyprzedził Kushinę i wbiegł za przeciwnikiem na most. Dziewczyna dodała gazu i teraz biegła równo za kolegą. Już prawie go mieli, gdy nagle mężczyzna odwrócił się i zaatakował Jou Kataną. Chłopak nie spodziewał się tego. Nie zdążył nawet zrobić uniku. Miecz przebił go na wylot. W oczy Kushiny wtrysnęła krew. Od razu stanęła jak wryta. Nastastnik na nią spojrzał i uśmiechnął się do niej. Następnie wyciągnął Katanę z ciała Jou i pchnął go na dziewczynę. Ta z kolei go złapała. Poczuła jak most się chwieje. Szybko przełożyła rękę kolegi przez szyję. Musiała go położyć na czymś twardym. Po chwili poczuła silne szarpnięcie. Spojrzała na wroga. Kończył przecinać linę, która była przymocowana do mostu. Czym prędzej odwróciła się i pobiegła przed siebie. Starała się udźwignąć kolegę.
- Za późno! - usłyszała za sobą śmiech
Most został przerwany. Dziewczyna szybko chwyciła się spadającej liny. Powiew wiatru odgarnął jej czerwone włosy do tyłu. Zderzenie ze skałą było bolesne. Ręka trzymająca line, rozcięła się i zaczęła obficie krwawić. Przyczepiła nogi zapomocą Chakry do skały i powoli zaczęła się wspinać.
- Jou żyjesz? - zapytała się, ale nie usłyszała odpowiedzi
-Kushina?!?! - usłyszała nad sobą
- Tutaj jesteśmy! - odkrzyknęła - Pomóżcie szybko!
Dziewczyna podniosła głowę do góry. Po chwili spuścili linę.Na niej opuścił się powoli Miku. Czerwonowłosa podała najpierw Jou. Kiedy ciężar z lewej strony przestał jej ciążyć, mogła swobodnie wspiąć się na resztkach mostu. Na górę wciągnął ją Kakashi. Nie pozwoliła sobie na odpoczynek. Musiała pomóc Jou. Obok niego klęczeli Miku, Minato oraz Rin. Obito stał gdzieś z boku.
- Odsuńcie się - poleciła
- Zostaw to Rin - poprosił Miku - Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Doprowadź się najpierw sama do porządku.
- Nie słyszałeś co mówię? - warknęła na niego - Odsunąć się! Wszyscy!
Minato zaczął się sprzeciwiać, ale Czerwonowłosa wzięła go i osunęła od przyjaciela. Rin natomiast patrzała zdezorientowana. Uzumaki uklęknęła i położyła ręce na ranie Jou. Zaklęła w duchu. Zastała uszkodzona aorta brzuszną. Szanse, że zatamuje krwotok były niewielkie. Na dodatek zaczęło padać i grzmieć. Co za cholerna pogoda.
- Zostaw - wyszeptał Jou - Nic już nie możesz zrobić...
- Bzdura - przerwała mu Kushina - A teraz bądź cicho. Przeszkadzasz mi. I nawet nie waż się tak łatwo poddawać.
- Miku zabierz ją - poprosił kolegę - Nie chce żeby cierpiała. Wiesz dlaczego. Zajmij się nią. Wiesz jaka jest uparta.
- Chodź Kushina - powiedział Kimuri dotykając lekko jej ramienia.
- Nie dotykaj - powiedziała ostro - Mogę mu pomóc.
Jou złapał ją za rękę i lekko się uśmiechnął. Z kącików ust oraz z rany w brzuchu obficie płynęła krew, która zaczęła łączyć się z deszczem. Od razu przymknął powieki. Kushina zadrżała. Przed oczami pojawiła się twarz jej ojca. Ten obraz odepchnął ją od kolegi. Szybko zerwała się z miejsca i zaczęła cofać. Z oczu popłynęły łzy.
- Kushina? - zapytał niepewnie Minato
- Nie, nie, nie - załkała - To nie może być prawda. Nie może się dziać tak jak wtedy. Przecież miałam go uratować a nie zabić.
- Już dobrze - powiedziała powoli Namikaze, chwytając ją za rękę - Chodź Rin opatrzy tobie rany.
- Nie - krzyknęła - Zostawcie mnie!
Kushina wyrwała się i odwróciła. Pobiegła przed siebie w stronę lasu. Całą drogę płakała. Łzy zasłaniały jej widoczność i nie zauważyła wystającego korzenia. Potknęła się o niego i uderzyła głową o wystający kamień. Mimowolnie straciła przytomność.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Oto moja pierwsza dedykacja :)
Oto rozdział dedykuje Kushinie_chan. Może to ją zmotywuje do ruszenia długopisu i napisaniu W KOŃCU kolejnego rodziału. Rozdział dedykuję również osobą, które dzielą się swoją opinią.
PS. przepraszam, za błędy. Może ich być trochę, ponieważ piszę na gorąco.